Informacje:
Główny paring: BangYoo
Typ: Three-shot
Słysząc huk wystrzału, Daehyun wraz z Jongup'em wybiegli z pokoi, w dłoniach
trzymając rewolwery. Spojrzeli po sobie, rozumiejąc się bez słów i po cichu
zaczęli podchodzić do drzwi prowadzących na półpiętro. Jung przystawił ucho do
drewna, jednak nic nie usłyszał, więc zaczął liczyć na palcach do trzech tak,
by widział to też przyjaciel stojący z tyłu. Gdy skończył, szybkim ruchem
nacisnął klamkę. Na ułamek sekundy oślepiło ich światło, a gdy odzyskali wzrok,
zamarli. Pod ich nogami leżał Kim, a Yongguk stał parę kroków dalej, z
wymalowanym szokiem na twarzy. Widząc chłopców, lider upuścił broń i podbiegł
do leżącego na ziemi mężczyzny.
- Bang,
co tu się do cholery stało? - zakrzyknął Jongup, w ogóle nie wiedząc, co ma ze
sobą począć, a dziura we framudze zaniepokoiła go jeszcze bardziej.
Lider jednak go nie słuchał, bo był zbyt zajęty przytulaniem do siebie
czerwonowłosego, który był przytomny, ale miał nieobecny wyraz twarzy.
Po
krótkiej chwili, Himchan zamrugał parę razy i złapał ręką koszulę
miedzianowłosego, przyciągając go do siebie.
-
Chciałeś mnie zabić? - warknął, powoli się podnosząc, przy okazji ciągnąc za
sobą chłopaka. - Ciesz się, że zostałem tylko ogłuszony. Gdybym stał niecałe
pół metra na prawo, to bym dostał prosto w tył głowy.
Szarpał nim coraz mocniej, a młodsi chłopcy starali się go odciągnąć wszelkimi
sposobami. Zesztywnieli, słysząc łomotanie w stalowe drzwi na dole. Łamany
angielski dotarł do ich uszu, a oni od razu zdali sobie sprawę, iż to huk
wystrzału musiał sprowadzić gości, w postaci natrętnych sąsiadów.
- Przy
drzwiach leżą opatrunki - Kim wskazał ręką tylne wyjście, po czym
zbiegł po schodach na dół. - Przygaście światła.
Chłopcy zdziwieni szybkimi ruchami Himchana, zawinęli siatkę z rzeczami, a Bang
wypełnił polecenie przyjaciela, ściemniając pomieszczenie, a następnie znalazł
się w pokoju z Youngjae, by móc w końcu opatrzyć mu ranę. Ułożył go w pozycji
bocznej, plecami do siebie, mając łatwy dostęp do dziury w jego boku. Zacisnął
usta w cienką linię, widząc ogromne stłuczenie, tuż nad jego nerkami, którego
barwa była okropnie ciemnofioletowa, przechodząca aż w bordo. Delikatnie przesunął
dłonią po nim, czując wyraźnie bijące ciepło ciała. Nie mógł w tej chwili nic
poczynić, ponieważ nie wiedział, jak długo ten siniak już jest.
Odrywając wzrok od krwiaka, skupił się na koszuli, nasączonej krwią. Uważnie i
powoli, odciągnął ją od skóry, po czym resztkami wody utlenionej obmył ranę,
gdy do pokoju wszedł Kim.
- Byłeś u
Zelo? - zapytał lider, wycierając nadmiar płynu, jednakowoż znał już odpowiedź.
Mężczyzna stanął nad nim i, bez słowa, patrzył na to, jak dokładnie przykłada
kompres do boku blondyna, po czym użył plastrów, by lepiej się trzymał.
-
Prowizoryczny - odparł Yongguk, jakby odpowiadając na nieme pytanie. -
Zrobię lepszy, gdy się obudzi.
Himchan beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w siniec na plecach Youngjae. Miał
wielką ochotę znaleźć katów, którzy byli w stanie wyrządzić mu taką krzywdę.
Zamknął oczy, nie mogąc sobie wyobrazić, przez co ten chłopak musiał
przechodzić. Tak naprawdę, nie wiedział, co go popchnęło, by tu wejść i patrzeć na chłopaka, który był ledwo żywy. Po paru sekundach wszechogarniającej ciszy, otworzył powieki,
słysząc krótkie stęknięcie. Yoo poruszył się niespokojnie, a Bang powoli ułożył
go na wznak.
- Zelo
potrzebuje pomocy - podjął Yongguk, nie przestając obserwować leżącego
przyjaciela. - Nie możemy zawieźć go do szpitala.
Himchan nie odezwał się, wiedział, o co mu chodziło już od samego
początku, gdy tylko tutaj wszedł i usłyszał pierwsze pytanie.
- Wszyscy
wiemy, że znakomicie radzisz sobie z mechaniką aut - kontynuował. - Twoja
dokładność oraz...
- Jestem
mechanikiem, a nie chirurgiem - przerwał mu, jednakże Bang nie przejął się tym.
Widząc, jak usta blondyna zaczynają się poruszać, ujął jego dłoń.
Jeszcze raz sprawdził, czy nie ma gorączki, po czym wziął ostatni, czysty gazik
i wytarł kropelki potu, które wystąpiły na czoło chłopaka.
Teraz, całą uwagę poświęcił Youngjae, ignorując stojącego nad nim przyjaciela.
Spiął się cały, gdy Youngjae zaczął niespokojnie poruszać głową. lider ujął jego
twarz w dłonie, delikatnie gładząc policzki kciukami.
- Już w
porządku - wyszeptał, nachylając się. - Jesteś w domu.
Himchan jeszcze przez niecałą minutę stał w ciszy i obserwował przyjaciół.
Naprawdę nie miał zielonego pojęcia o chirurgii, ale z drugiej strony, nie mógł
zostawić chłopaka w takim stanie. Mógł podjąć próbę usunięcia kuli, ale mógł
też popełnić drobny błąd, kosztujący go młode życie. Bił się z własnymi myślami
w związku z raną Zelo. Na szybko przeanalizował większość argumentów za, jak i
przeciw. Ostatecznie westchnął, po czym pospiesznie opuścił pokój, a Bang po
paru minutach usłyszał gotującą się wodę w czajniku oraz niezbyt cichą rozmowę
Kima wraz z Jongup'em w kuchni, jednakże wyłapał tylko parę słów, ponieważ
blondyn co i rusz podnosił powieki, ale lider nie mógł nawiązać z nim żadnego
kontaktu.
Cierpliwie czekał, jako że miał nadzieję, iż zaraz otworzy oczy i chociażby na
niego spojrzy. Rozsiadł się na krześle, bowiem widział, iż nie nastąpi to zbyt
szybko. Odchylił głowę, chcąc na chwilę przestać patrzeć się w jeden punkt,
niemniej jednak, nim się obejrzał, już spał. Nie śniło mu się nic, ale słyszał wszystko co działo się w pokoju obok. Przekręcał
głowę wraz z każdym usłyszanym dźwiękiem jakby był świadomy każdej rzeczy dziejącej się wokół, jednakże zerwał się, gdy
oprzytomniały Yoo dotknął jego kolana. Z ust blondyna wydostał się krótki
chichot, po czym przymknął oczy.
-
Youngjae - Bang położył rękę na jego włosach, a chłopak otworzył powieki, co
starszy przyjął z ulgą - Potrzebujesz czegoś?
Począł bezdźwięcznie poruszać ustami, więc lider przysunął się bliżej,
by móc coś usłyszeć. Yongguk skinął głową, rozumiejąc prośbę przyjaciela, po
czym wyszedł z pokoju, mierząc prosto do kuchni. Z szafki wyjął szklankę, ale
po niewielkim oświeceniu, dostawił jeszcze jedną, napełniając je wodą. Idąc z
powrotem do rannego, wstąpił jeszcze do reszty grupy.
Przystanął, widząc, iż wszyscy spali. Daehyun leżał na brzuchu najmłodszego,
którego twarz była jeszcze cała mokra po wylanych łzach. Na ramieniu miał
założony opatrunek, odrobinę przesiąknięty krwią, czego nie można było
powiedzieć o poduszce. Szukając Moon'a,
wszedł głębiej, aż w końcu znalazł się przy mechaniku śpiącym na krześle z głową
przy klatce piersiowej. Parę ciemnych plam widniało na jego granatowym T-Shircie
oraz spodniach, a obok niego, na stoliczku stała miska, w której leżały
zakrwawione szmaty, będące kiedyś ich bluzkami. Na nich, znajdowała się kula,
jednakże nie miał czasu ocenić jej kalibru, ponieważ zaniepokoił się na nagłe
ruchy Zelo. Postawił szklanki na stoliku, by następnie kucnąć przy łóżku i ująć
dłoń Choi'a. Chłopak nieświadomie ścisnął rękę starszego, a lider drugą dłonią poprawił mu
grzywkę, przy okazji wyczuwając, iż biło od niego gorąco.
Zmartwiony, sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni, skąd wyjął listek
tabletek. Nosił je specjalnie dla Yoo, aczkolwiek Joonhong'owi przydadzą się
teraz bardziej. Wyśliznął się z uścisku młodszego i wstał, zastanawiając się,
gdzie położyć lekarstwo. Dopiero teraz, przez przypadek, ujrzał nogi Jongup'a
wystające zza łóżka. Dość widoczne było jego zmęczenie, więc nie zdziwił się,
iż chłopak usnął w takim miejscu. Gdy się odwrócił, Himchan miał otwarte oczy.
Yongguk speszył się lekko, wciskając listek w dłoń mężczyzny.
-
Przyniosłem także wodę - odburknął, po czym pospiesznie opuścił pokój.
Poszedł do kuchni po kolejną szklankę i wrócił do Youngjae. Pomógł mu usiąść,
co przyszło z wielkim trudem, ponieważ blondyn nie miał ani krzty energii, by
choć odrobinę samemu się podnieść. Podnosząc go, miedzianowłosy zauważył, jak
na jego twarzy pojawił się dość duży grymas bólu. Gdy pił, jedną rękę trzymał
na plecach, by chłopak nie poleciał do tyłu.
- Chcesz
może coś zjeść? - zapytał, nachylając się, a Yoo patrząc mu prosto w oczy,
pokręcił głową.
-
Dziękuję - wychrypiał młodszy, przenosząc cały ciężar ciała na rękę
przyjaciela, dając mu znak, iż chce się położyć.
Blondyn
starał się ukryć, iż coś go boli, ale wszystko spaliło na panewce, ponieważ
całe ciało pulsowało niemiłosiernym bólem, jakby ktoś przykładał mu rozżarzone
żelazo w każde możliwe miejsce. Przymknął oczy z zamiarem zaśnięcia, jednakże
było mu bardzo trudno, więc po prostu zaczął udawać, by tylko starszy przestał
przy nim siedzieć i poszedł odpocząć.
Lider
odczekał chwilę, by się upewnić, iż przyjaciel zasnął. Ustawił szklankę tak,
aby chłopak nie miał problemu żeby ją wziąć, po czym położył się na łóżku w
drugim kącie pokoju, od razu usypiając.
Tuż nad
ranem pokój był przepełniony przyspieszonym oddechem blondyna. Było mu okropnie
duszno, a ból nie ustępował choćby na chwilę. Zdarzały się momenty, gdzie
rozmyślania powodowały, iż zapominał o bólu, który powracał ze zdwojoną siłą,
gdy tylko sobie o nim przypomniał. Starał się powstrzymywać stęknięcia, a także
ciężki oddech, by tylko nie obudzić Yongguka, który i tak spał twardo. Nie miał
siły się podnieść a co dopiero wyciągnąć rękę po szklankę, więc wejście
najmłodszego do pokoju było dla niego jak zesłane zbawienie.
Zelo
podszedł do niego i przysiadł na skraju łóżka, posyłając mu jeden ze swoich
nielicznych, ciepłych uśmiechów. Yoo wymusił płytki oddech i wysilił się na
uniesienie kącików ust, jednakże przestało mu być wesoło, gdy przyuważył bandaż
na lewym barku chłopaka z zakrzepłą krwią.
- Co ci
się stało? - jego głos był ledwo słyszalny, więc Choi domyślił się, iż
starszemu potrzeba się napić.
Pomógł mu
usiąść, chociaż i jego bolała otwarta rana. Wiedział, że Himchan go przechrzci,
gdy po obudzeniu się nie zastanie ciemnowłosego w łóżku, ale nie przejmował się
tym teraz zbytnio. Podał przyjacielowi wodę, a on na jednym wdechu wypił
wszystko do końca.
Blondyn
czuł, jak w głowie krew płynie mu coraz szybciej, wytwarzając promieniujący ból.
Po położeniu się, ledwo otwartymi oczyma obserwował Joonhoong'a, czekając na
odpowiedź.
- To nic takiego - odparł nastolatek. - Zostało nam parę tabletek
przeciwbólowych, więc co cię boli, Youngjae-ssi?
Mężczyzna
pokręcił głową z rozbawieniem. Ten chłopak naprawdę potrafił się zająć każdym, bez względu na wszystko.
- Lepiej
zapytaj, co mnie nie boli - zażartował, jednak nie dał rady się zaśmiać, po
czym odetchnął głęboko.
Chłopak z żalem spojrzał na
przyjaciela. W tamtej chwili, gdy widział, jak próbowali zabić Youngjae, poczuł
silną rządzę zabijania. Od zawsze był dobrym strzelcem, ale poniesiony przez
emocje nie dał rady żadnego wykończyć, a na dodatek sam oberwał. Teraz
pozostało mu rozmyślać o tym, co mógł zrobić oraz co by z tego wynikło.
Z kieszeni spodni wyjął listek
tabletek, lecz zdał sobie sprawę, że pozostały tylko dwie. Popatrzył na nie, jakby chciał, żeby się
rozmnożyły. Spojrzał na blondyna, ale ten już zapadł w sen. Jego oddech był
świszczący i nierówny. Powoli podniósł się, położył pigułki na stoliku, wziął
pustą już szklankę i po cichu opuścił pokój.
Stojąc przy zlewie i nalewając wodę
do szklanek, specjalnie dla wszystkich, rozmyślał nad każdym możliwym sposobem
pomocy dla hyunga. Gdy dość specyficzny pomysł wpadł mu do głowy, ujął dwie
szklanki i wrócił do pokoju gdzie spał także lider. W momencie wejścia
młodszego do pomieszczenia, Yongguk siedział na łóżku i przecierał oczy.
- Hyung – Zelo podał mu wodę, zaś
on jednym haustem wypił połowę. – Youngjae hyung już nie wytrzymuje tego bólu.
Bang spojrzał na niego z ukosa, by
następnie przenieść wzrok na blondyna, który zrobił się strasznie blady. Wstał
z materaca i podszedł do blondyna.
- Co z tabletkami? – zapytał,
kładąc dłoń na czole Yoo, a czując gorąco, zląkł się.
- Zostały tylko dwie – najmłodszy
podszedł i wskazał na stolik, obok stawiając pełną szklankę. – One mu nie
wystarczą. Hyung, posłuchaj, ja znam ludzi, którzy handlują mocniejszymi
lekami…
- Nie - uciął.
Choi zdziwił się. Sądził, że lider
zgodzi się od razu bez najmniejszego zająknięcia, a on nawet nie pozwolił mu
dokończyć zdania. W momencie, gdy planował bardziej przystawać przy swoim, do
pokoju wparował zdenerwowany Himchan. Widząc Joonhonga, szybko do niego
podszedł i złapał go za zdrowe ramię.
- Już rączka wyzdrowiała? Może
zobaczę, jak bardzo sprawna jest druga? – wysyczał, ściskając jego rękę
odrobinę mocniej. – Wracasz do łóżka.
Ciemnowłosy starał mu się wyrwać,
jednak Kim miał od niego więcej siły. Yongguk w ogóle nie zwrócił uwagi na
dziejąca się za nim scenę. Był teraz zajęty załamywaniem się, ponieważ nie miał
nic, co pomogłoby zwalczyć gorączkę, a to oznaczało rychłą wizytę u jakiegokolwiek lekarza.
- Yongguk! – zakrzyknął Zelo, nie
dając się wyciągnąć starszemu z pokoju. – Dlaczego, gdy jest możliwość pomocy,
to ty odmawiasz? Jestem w stanie zdobyć lek nawet na obniżenie gorączki. Stojąc
i nic nie robiąc zsyłasz na niego śmierć! – wyrwał się czerwonowłosemu, który
mało co nie upadł. Podbiegł do Banga i mocnym ruchem odwrócił go w swoją
stronę. Beznamiętny wyraz twarzy nie zniechęcił Zelo. – Powiedz mi. Czy ja
kiedykolwiek cię zawiodłem? Zrobiłem coś, przez co nie możesz mi teraz zaufać?
Starszy przymknął oczy oraz
zacisnął dłonie w pięści. Chłopak niestety miał rację. Nie łapiąc każdej
możliwej okazji do pomocy, minimalizuje i tak już niskie szanse na przeżycie
przyjaciela.
Wszystkiemu z boku przyglądał się
Himchan, który nie bardzo wiedział o czym oni mówią.
- Gdzie to jest? – otworzył
powieki, a twarz młodszego rozpromieniła się.
- Trzy przecznice stąd – odparł. –
Lecz wolałbym iść sam. Są bardzo nieufni.
Bang zawahał się. Nie chciał po raz
drugi popełnić tego samego błędu co wcześniej.
- Zelo, nie powinieneś…
- Proszę – chłopak zrobił poważną
minę, ukazując jak bardzo ważne jest, by poszedł sam.
Kim ocknął się z transu, w który
wpadł słuchając ich.
- Yongguk, nie możesz go puścić
samego – wtrącił się, ale wiedział, że i tak to nic nie wskóra.
Lider westchnął krótko i skinął
głową. Nastolatek szybko podziękował i wybiegł z pokoju, mając zamiar jak
najszybciej się przyszykować.
- Jesteś głupi – skwitował Kim,
wychodząc.
Mężczyzna jeszcze raz spojrzał na
ciężko oddychającego blondyna na łóżku. Bardzo pragnął, aby chłopak wyzdrowiał i znowu wygłupiał się z nimi jak kiedyś.
To może być jedyna szansa,
pomyślał, głaszcząc go po głowie.
Nastolatek
wyszedł z pokoju, ubrany jak normalny przechodzeń w tak upalny dzień. Cienka
bluzka, krótkie spodenki oraz tenisówki. Przez prawe ramię miał przerzuconą
torbę, a w lewym ręku trzymał deskorolkę. Nie obyło się to bez grymasu na
twarzy. Uśmiechnął się do czwórki hyungów, z czego Jongup i Daehyun byli
jeszcze zaspani stojąc naprzeciw niego.
- To idę
– oznajmił i odwrócił się z zamiarem opuszczenia mieszkania.
- Hej –
Zelo spojrzał do tyłu, by od razu złapać w prawą dłoń krótkofalówkę, rzuconą
przez Himchana. – Włącz ją.
Chłopak
przesunął przełącznik i włożył urządzenie w boczną kieszeń, aby było łatwo mu
ją wyjąć. Nie chcąc tracić więcej czasu wybiegł z mieszkania, szybko pokonał
kręte schody i wypadł na upał.
Z okna w
kuchni obserwowali go Himchan oraz Yongguk, póki nie zniknął zza jednym z
domów, jadąc w tylko sobie znanym kierunku.
- Ja się
dziwię, dlaczego nie odwiedziła nas jeszcze opieka społeczna – odparł mechanik,
lecz w oczach miał powątpienie. – Myślisz, że da radę?
Bang
wzruszył ramionami. Widząc cztery szklanki, równo napełnione wodą, w głowie
skłębiła mu się tylko jedna myśl:
- On by
nie dał rady?
Jednakowoż
czuł, iż coś się wydarzy. Coś, czemu musiał zapobiec.
Yongguk
wszedł do kuchni z dwiema pustymi szklankami. Czerwonowłosy stał przy oknie,
szybko tupiąc nogą, a w ręku trzymał krótkofalówkę. Patrzył w miejsce, gdzie
ostatnio widział Zelo, oczekując, iż dzieciak zaraz się zjawi.
- Uspokój
się – poradził mu Bang. – Stoisz przy tym oknie od ostatniego kontaktu z Zelo,
czyli jakieś… - spojrzał na zegarek nad wejściem do kuchni. – Czterdzieści
minut.
Fakt
faktem, sam był lekko zdenerwowany. Chłopak mówił, że praktycznie jest na
miejscu i na koniec poprosił, by go nie wywoływali, tylko czekali na jego
odzew.
-
Dochodzi dziewiąta. Prawie godzina, gdy go nie ma – spojrzał na lidera, który
patrzył na niego zmartwionym wzrokiem oraz trzymał dwie szklanki pełne wody. –
Jeszcze dwie? Aż tak źle?
Starszy
pokiwał głową i wyszedł z pomieszczenia. Himchan został sam. Korciło go, by
zawołać któregoś z chłopców czekających na powrót Zelo w garażu, ale szybko się
rozmyślił. Ostatecznie stwierdził, iż stojąc jak ten słup, nie przyspieszy
powrotu chłopaka.
Przeszedł
do pokoju naprzeciwko kuchni. Odłożył krótkofalówkę na łóżko, by następnie
wyjąć z szafy świeże ubrania i przebrać się w nie. Po założeniu bokserki,
poczuł się o wiele lepiej. Wyszedł z pomieszczenia i z powrotem wkroczył do
kuchni. Z lodówki wyjął jednego filipińskiego naleśnika, lumpię. Podgryzając
go, podszedł do okna i mało się nim nie zakrztusił.
Szybkim ruchem
opuścił żaluzję, która cicho trzasnęła o framugę okna. Upuścił naleśnika na
podłogę i biegiem ruszył w stronę pokoju, gdzie znajdował się Yongguk. Wpadł
tam, nie zwracając uwagi na to, iż drzwi odbiły się od ściany.
- Policja
– odparł dość cicho, jak na poziom swojego zdenerwowania.
Bang
szybko podniósł się i wyjrzał przez okno znajdujące się przy łóżku.
- Mogli
przyjechać do kogoś… - uciął, widząc dwa radiowozy i przynajmniej z pięć
motocykli. – Wołaj chłopaków, znikamy stąd.
Himchan
wyleciał jak wystrzelony z procy, zaś Yongguk dalej obserwował umundurowanych
ludzi, którzy zjawiali się znikąd. Gdy chłopcy przybiegli do pokoju, nakazał
mechanikowi skontaktować się z Zelo, więc ten znowu wybiegł jak opętany,
przypominając sobie, iż krótkofalówka została na łóżku. Youngjae zajęczał
boleśnie, nieświadom dziejącej się wokół niego sceny.
- Hyung –
podjął Jongup, wyraźnie podenerwowany. Tak samo jak Daehyun, trzymał w ręku
rewolwer. – Nie damy rady wyjść nawet tyłem.
Bang w
przeciągu kilku sekund przekalkulował dwa możliwe sposoby wyjścia. Początek
pierwszego był prosty, ponieważ wystarczyłoby zabić policjantów stojących z
tyłu, lecz ucieczka nie powiodłaby się. Zanim by zbiegli po schodach, cała
chmara niebieskich ludzi zbiegłaby się. Drugi sposób nie był całkowicie pewny
przez losowe zdarzenia. Gdyby zaczęli ostrzeliwać ich od frontu, tamci mogliby
dołączyć, aczkolwiek nie była im znana ich ilość. Jeśli ukrywają się za rogiem
jednej z chałup, będą gotowi wyważyć drzwi. Nawet jeśli sprawdziłoby się to,
że zostawiliby tyły, to i tak ktoś musiałby zostać i nie przerwać ognia.
- W
prosty sposób nie da rady pozbyć się tych z tyłu – skwitował, przecierając
twarz.
Chłopcy
liczyli na niego, a on miał teraz w głowie wielką czarną dziurę.
- A gdy
zacznę ich ostrzeliwać z przodu? – zaproponował Daehyun, lecz Yongguk od razu
zaprzeczył.
- Będzie
gorzej niż gdybyśmy mieli wyjść pod same lufy.
Do pokoju
wszedł Himchan. Mocno ściskał krótkofalówkę w ręku, jakby chciał ją zmiażdżyć.
- Nie
mogę wywołać Zelo, a policja zaczyna się domagać kapitulacji z naszej strony – powiedział
spokojnie, ponieważ krzyki i wymachiwanie rękoma nie zdałoby się na nic. – Co
robimy?
Bang był
świadom kto nasłał na nich policję. Miał ochotę ich wszystkich wymordować, ale
na razie nie był w stanie tego uczynić, ponieważ znajdowali się między młotem a
kowadłem. Spojrzał na twarze przyjaciół, którzy gotowi byli na wszystko, zaś
Youngjae był już na skraju wytrzymałości. Wiedział, że już nic nie mogą
poradzić. Tę bitwę przegrali, która niestety, unicestwiła także ich wygraną w
tej wojnie. Zelo prawdopodobnie został złapany, a jeśli miał szczęście,
obserwuje wszystko z bezpiecznego miejsca.
-
Pozostało nam tylko jedno – Sięgnął do tyłu i wyjął broń, którą zaczął
rozbrajać. Zebrani nie wierzyli własnym oczom. Lider wyjął magazynek.
Już
miał poprosić ich o to samo, kiedy krótkofalówka zatrzeszczała.
Zelo
przykucnął w rogu dachu, skierowanym w stronę ich mieszkania, gdzie widział
jednocześnie front i odrobinę tyłu domu. Jak na tą godzinę, słońce mocno
przygrzewało, a promienie odbijały się od lśniących maszyn policji. Obok siebie
miał tylko pistolet Daehyuna zaopatrzony w tłumik oraz krótkofalówkę. Torbę z
lekami wraz z deskorolką zostawił w dwóch różnych miejscach. Część ludzi
uciekała w popłochu, a część pozostała i przypatrywała się wszystkiemu jak w
teatrze.
Nasunął
daszek czapki odrobinę niżej, po czym włączył krótkofalówkę.
- Yongguk
hyung, Yongguk hyung – wiedział, że to Himchan odezwie się pierwszy, lecz nadal
wywoływał Banga.
Przykrył
dłonią głośnik, by nie było słychać trzasków.
- Zelo
gdzie ty, do jasnej cholery, jesteś? – Kim nie przebierał w słowach i zaczął mu
robić kazanie.
Chłopak przetarł oczy ze znudzeniem.
Zaczął
powoli się denerwować. W pewnej chwili dołączył się Daehyun, gotowy go zabić za
zabranie pistoletu, gdy tylko wróci. Nie mógł dłużej czekać.
- Dajcie
te ustrojstwo Bang’owi – warknął, mając głęboko gdzieś szacunek do starszych.
Nastała
cisza. Po oaru sekundach dało się usłyszeć głęboki głos lidera.
- Zelo? –
zapytał cicho, jakby ktoś mógł ich usłyszeć. – Wszystko w porządku?
- Tak,
chcę byście mnie posłuchali – Wziął do wolnej ręki pistolet. – Mam dość dobry…
- Teraz ty posłuchasz – przerwał mu, a chłopak zamilkł. – Gdziekolwiek jesteś,
masz stamtąd uciec. Jak najdalej. My już nie damy rady, a Ty masz jeszcze całe
życie przed sobą. Uciekaj, schowaj się gdzieś na dłuższy czas, aż wszystko
ucichnie.
- A-ale,
co z Youngjae? – Chłopakowi zakręciły się łzy w oczach. Nie potrafił wyobrazić
sobie życia bez nich.
Wcześniej
nie było z tym problemu, bo praktycznie był ciągle sam. Nim spotkał Jongup'a,
- Wierzę,
że się nim zaopiekują… - odparł niepewnie Yongguk.
Choi
ścisnął mocniej kolbę pistoletu. Zdał sobie sprawę, że jego przyjaciele już się
poddali, ale nie mogło to się tak skończyć.
- Wsadzą
go do więzienia albo go wykończą – jego frustracja rosła coraz bardziej. – Co
się z nami stało? Zawsze walczyliśmy, a teraz mamy się poddać, jak jakieś
uległe ścierwa? Zawsze mi powtarzaliście, że powinno się żyć pełnią życia, jak
gdyby jutro miało nie nadejść. Pozostała nam tylko jedna szansa, którą mam
zamiar teraz wykorzystać – wysunął magazynek, po czym ponownie go schował. –
Strzelę cztery razy, nie więcej.
Przerwał,
unosząc lufę pistoletu nad kawałek betonu. Zlekceważył ból w lewym ramieniu,
który zaczął promieniować na całą rękę.
Niespiesznie
wycelował.
-
Spotkamy się przy Manili – oznajmił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz