Informacje:
Zespół/Paring: ToppDogg
Typ: Seria
Ciemny las skrywał w sobie
miejsce, do którego drogę znali nieliczni, ale nie wszyscy potrafili dojść. Mylące skrzyżowania, ledwo wydeptane ścieżki czy też oznaczenia na
drzewach oddawały wrażenie, iż to, co było ukryte w głębi, nie chciało zostać
odnalezione. Osoby wchodzące w gąszcz,
doznawały uczucia niepewności, przerażenia i jednoczesnego otępienia, gdyż
śpiew ptaków oraz szum wiatru ucichały już przy pierwszych krokach,
doprowadzając słabeuszy do natychmiastowej ucieczki.
Pożądana przez wszystkie istoty ludzkie tajemnicza
przestrzeń, była jeziorem, stawem, a nawet nieokiełznaną głębią. Tak, po
ujrzeniu zbiornika wodnego opisywał go człowiek, który dał radę dotrzeć bez
ataku serca, jednakże z duszą na ramieniu.
Istniał też wyjątek, który nie bał się ani nie cieszył. Po
prostu chodził nad to jezioro bez najmniejszego celu. Czuł taką potrzebę i to
mu wystarczyło, by nie kręcić po ścieżkach, a od razu trafić na pomost,
siadając na jego końcu i zwieszając nogi nad ciemną taflą wody, w której odbijał
się księżyc, zaprzeczający swoim rozmiarom i na niebie, i w wodnym zwierciadle.
Chłopak często patrzył na swoje odbicie
albo unosił twarz w stronę wielkiej białej kuli, jakby chcąc przyciągnąć do
siebie srebrzyste światło.
Tej nocy nie było inaczej. Siedząc w całkowitej ciszy,
wydawało mu się, że zatrzymał ten pędzący świat, przeszłość zniknęła jakby
wytarta gumką, zaś przyszłość odkryła się przed nim, lecz nie chciał jej
dotknąć. Gdy opuścił wzrok na wodne lustro, usłyszał za sobą cichy szelest. W
tym samym momencie na wodzie pojawiły się dwa niebieskie okręgi wchodzące w
siebie. Szybko rozwinęły się do ogromnych rozmiarów, po czym woda wystrzeliła do góry. Spadając, stworzyła mżawkę, mocząc wszystko wokół. Chłopak
nie zląkł się, tylko czekał na tego, któremu stare deski kładki skrzypiały pod
stopami.
Ciemna postać zbliżyła się do niego, po czym usiadła za nim,
obejmując go w pasie swoimi rękoma, opierając także brodę na jednym z barków.
Pogładził jego skórę na dłoniach, ciepłych jak promienie słoneczne rankiem.
- Wiesz, że las przesuwa się, by tutaj nie była więcej niż
jedna osoba? - zapytał postać za sobą, która w tej chwili podziwiała jego
ciemne włosy, srebrzące się w świetle księżyca przez, niewyschnięte jeszcze,
kropelki wody – Wszystko wydaje się dla nas trudne, złożone, a to jest po
prostu znak, że nie należymy do tego świata, chociaż rządzi nim magia, my nią
władamy, jesteśmy zbędni.
Chłopak wsłuchujący się w jego słowa, poprawił swoje białe
włosy, tym samym poluźniając uścisk.
- Wszystko tutaj żyje we własnym tempie – kontynuował
melancholijnie. - Nieregularna, gładka linia brzegowa, która nas zachwyca,
pewnego dnia może stać się ostra i niebezpieczna jak nie jeden stok, zaś woda,
jest teraz spokojna, lecz prawdopodobne może być też to, iż pojawi się na niej
wir, wsysający wszystko bez najmniejszych skrupułów – uniósł głowę, uśmiechając
się delikatnie. - Potem księżyc stanie się bardziej żółty, następnie
pomarańczowy jak świeża pomarańcza, aż w końcu dojdzie do krwistej czerwieni i
zniknie – rozłożył ramiona chłopaka, który go obejmował, po czym wstał. -
Wszelkie prawa jakimi rządzi się ten wszechświat, zawiodą, a ta wielka kula, uformowana przez asteroidy,
spadnie – odwrócił się do przyjaciela – Aczkolwiek, przyjdzie na to czas, zaś
jedna osoba zginie.
Ciemnowłosy spokojnym krokiem zmierzył w stronę lasu. Jego
kompan podniósł się, ostatni raz spojrzał na księżyc, po czym dogonił go i
złapał za dłoń.
- Chcę, byś raz na zawsze się ode mnie odczepił – odrzekł
chłodno, wyrywając swoją rękę i idąc dalej, nawet się nie oglądając.
Zszokowany tą odpowiedzią białowłosy chłopak chciał go
dogonić, jednakże jedna z desek złamała się, przez co lewa noga wpadła mu do
wody. Starał się podciągnąć, ale czuł, jak coś ciągnie go do dołu. Był coraz
bardziej słaby, a ciemnowłosy zatrzymał się, po czym obrócił do niego przodem.
- Pomożesz mi? - zapytał jękliwie, gdy pod jego prawą ręką
spróchniała deska z trzaskiem wpadła do wody, zakłócając jej spokój.
- Teraz możesz ją zobaczyć – zaczął ciemnowłosy, nie mając
najmniejszego zamiaru mu pomóc, aczkolwiek też nie odsunął się. - Czarna
otchłań, przed którą nie ma ucieczki. Każdy musi zapłacić za siebie, a ty
staniesz się jednym z tych, którzy będą mogli się od niej uchronić. I od
zapłaty, i od wciągającej cię głębi, ale czy będziesz w stanie? Czy twoje serce
i dusza przezwyciężą fałszywy rozum?
Ciemnowłosy podszedł do niego powoli, a deski uginały się
pod jego ciężarem. Ukucnął, wyciągając dłoń. Uśmiechnął się, a w oczach
pojawiło się pomniejszone odbicie księżyca.
- Pięć dat – odparł, po czym jego chude ciało ogarnął
pomarańczowy płomień.
Białowłosy chłopak wystraszył się, tym samym puszczając
pomost. Wpadł do jeziora z cichym pluskiem. Nie czuł tego, jak woda wypełnia mu
płuca, nie miał także pojęcia, że wszystkie te wypowiedziane słowa, były prawdą
i miały się wkrótce wypełnić.
Czuję niedosyt i ciekawość dalszym rozwojem fabuły.
OdpowiedzUsuńCzytając to musiałam przemyśleć parę razy to co napisałaś, i napisać komentarz, co u mnie jest dość dziwne. Mam nadzieję że szybko odzyskasz rozdziały i dodasz coś nowego :)
Nie chcę pisać jakiś zbędnych słów, ale DZIĘKUJĘ Ci za to że piszesz o tym Hansolu i B-Joo.
Życzę weny i pozdrawiam :D