środa, 6 sierpnia 2014

The Last Prophecy - Prolog

  



Informacje:
Zespół/Paring: ToppDogg
Typ: Seria




  Ciemny las skrywał w sobie miejsce, do którego drogę znali nieliczni, ale nie wszyscy potrafili dojść. Mylące skrzyżowania, ledwo wydeptane ścieżki czy też oznaczenia na drzewach oddawały wrażenie, iż to, co było ukryte w głębi, nie chciało zostać odnalezione. Osoby wchodzące  w gąszcz, doznawały uczucia niepewności, przerażenia i jednoczesnego otępienia, gdyż śpiew ptaków oraz szum wiatru ucichały już przy pierwszych krokach, doprowadzając słabeuszy do natychmiastowej ucieczki.
  Pożądana przez wszystkie istoty ludzkie tajemnicza przestrzeń, była jeziorem, stawem, a nawet nieokiełznaną głębią. Tak, po ujrzeniu zbiornika wodnego opisywał go człowiek, który dał radę dotrzeć bez ataku serca, jednakże z duszą na ramieniu.
  Istniał też wyjątek, który nie bał się ani nie cieszył. Po prostu chodził nad to jezioro bez najmniejszego celu. Czuł taką potrzebę i to mu wystarczyło, by nie kręcić po ścieżkach, a od razu trafić na pomost, siadając na jego końcu i zwieszając nogi nad ciemną taflą wody, w której odbijał się księżyc, zaprzeczający swoim rozmiarom i na niebie, i w wodnym zwierciadle. Chłopak często patrzył  na swoje odbicie albo unosił twarz w stronę wielkiej białej kuli, jakby chcąc przyciągnąć do siebie srebrzyste światło.
  Tej nocy nie było inaczej. Siedząc w całkowitej ciszy, wydawało mu się, że zatrzymał ten pędzący świat, przeszłość zniknęła jakby wytarta gumką, zaś przyszłość odkryła się przed nim, lecz nie chciał jej dotknąć. Gdy opuścił wzrok na wodne lustro, usłyszał za sobą cichy szelest. W tym samym momencie na wodzie pojawiły się dwa niebieskie okręgi wchodzące w siebie. Szybko rozwinęły się do ogromnych rozmiarów, po czym woda wystrzeliła do góry. Spadając, stworzyła mżawkę, mocząc wszystko wokół. Chłopak nie zląkł się, tylko czekał na tego, któremu stare deski kładki skrzypiały pod stopami.
  Ciemna postać zbliżyła się do niego, po czym usiadła za nim, obejmując go w pasie swoimi rękoma, opierając także brodę na jednym z barków. Pogładził jego skórę na dłoniach, ciepłych jak promienie słoneczne rankiem.
- Wiesz, że las przesuwa się, by tutaj nie była więcej niż jedna osoba? - zapytał postać za sobą, która w tej chwili podziwiała jego ciemne włosy, srebrzące się w świetle księżyca przez, niewyschnięte jeszcze, kropelki wody – Wszystko wydaje się dla nas trudne, złożone, a to jest po prostu znak, że nie należymy do tego świata, chociaż rządzi nim magia, my nią władamy, jesteśmy zbędni.
  Chłopak wsłuchujący się w jego słowa, poprawił swoje białe włosy, tym samym poluźniając uścisk.
- Wszystko tutaj żyje we własnym tempie – kontynuował melancholijnie. - Nieregularna, gładka linia brzegowa, która nas zachwyca, pewnego dnia może stać się ostra i niebezpieczna jak nie jeden stok, zaś woda, jest teraz spokojna, lecz prawdopodobne może być też to, iż pojawi się na niej wir, wsysający wszystko bez najmniejszych skrupułów – uniósł głowę, uśmiechając się delikatnie. - Potem księżyc stanie się bardziej żółty, następnie pomarańczowy jak świeża pomarańcza, aż w końcu dojdzie do krwistej czerwieni i zniknie – rozłożył ramiona chłopaka, który go obejmował, po czym wstał. - Wszelkie prawa jakimi rządzi się ten wszechświat, zawiodą, a ta wielka kula, uformowana przez asteroidy, spadnie – odwrócił się do przyjaciela – Aczkolwiek, przyjdzie na to czas, zaś jedna osoba zginie.
  Ciemnowłosy spokojnym krokiem zmierzył w stronę lasu. Jego kompan podniósł się, ostatni raz spojrzał na księżyc, po czym dogonił go i złapał za dłoń.
- Chcę, byś raz na zawsze się ode mnie odczepił – odrzekł chłodno, wyrywając swoją rękę i idąc dalej, nawet się nie oglądając.
  Zszokowany tą odpowiedzią białowłosy chłopak chciał go dogonić, jednakże jedna z desek złamała się, przez co lewa noga wpadła mu do wody. Starał się podciągnąć, ale czuł, jak coś ciągnie go do dołu. Był coraz bardziej słaby, a ciemnowłosy zatrzymał się, po czym obrócił do niego przodem.
- Pomożesz mi? - zapytał jękliwie, gdy pod jego prawą ręką spróchniała deska z trzaskiem wpadła do wody, zakłócając jej spokój.
- Teraz możesz ją zobaczyć – zaczął ciemnowłosy, nie mając najmniejszego zamiaru mu pomóc, aczkolwiek też nie odsunął się. - Czarna otchłań, przed którą nie ma ucieczki. Każdy musi zapłacić za siebie, a ty staniesz się jednym z tych, którzy będą mogli się od niej uchronić. I od zapłaty, i od wciągającej cię głębi, ale czy będziesz w stanie? Czy twoje serce i dusza przezwyciężą fałszywy rozum?
  Ciemnowłosy podszedł do niego powoli, a deski uginały się pod jego ciężarem. Ukucnął, wyciągając dłoń. Uśmiechnął się, a w oczach pojawiło się pomniejszone odbicie księżyca.
- Pięć dat – odparł, po czym jego chude ciało ogarnął pomarańczowy płomień.
  Białowłosy chłopak wystraszył się, tym samym puszczając pomost. Wpadł do jeziora z cichym pluskiem. Nie czuł tego, jak woda wypełnia mu płuca, nie miał także pojęcia, że wszystkie te wypowiedziane słowa, były prawdą i miały się wkrótce wypełnić.