wtorek, 27 stycznia 2015

Freedom







Informacje:

Pairing: HanJoo, śladowy KiSol
Typ: Shot
A/N: Mogłabym ostrzec, że jest troszkę bolesne, ale nie chcę się za bardzo zdradzić. 
Stwierdziłam dzisiaj, iż to wy, czytelnicy, pomożecie mi tworzyć tego bloga. Jaki zespół, jaki pairing? Pragnę poznać wasze poglądy na stosunki w zespołach, co daje także szanse na zwiększenie ilości ff o danym zespole/pairingu. Nie gryzę, a poznaję.


__________________________________

Późna noc. Czarne BMW przemknęło przez skrzyżowanie pomimo czerwonego światła. Niezrażony, siedzący z przodu pasażer zapalił papierosa i uchylił okno, wpuszczając chłodny powiew do środka.
- Dziwka – warknął, zaczesując kosmyki ciemnych włosów, miotane przez wiatr.
- Nie jesteś niczego pewien – wtrącił kierowca, tym razem stojąc na świetle i czekając na swoją kolej do skrętu w lewo.
Usłyszał, dobrze mu już znane, prychnięcie.
- Przeszukałem całą dzielnicę i w żadnym z lokali nie przyjmowali nikogo nowego od dwóch miesięcy – wyrzucił ledwo przypalonego fajka, zaś wzrokiem śledził przechodzących ludzi przed maską auta. – Łącz fakty, Hyosang. Sam mi powiedziałeś, że ten twój przyjaciel sobie jakiegoś przygruchał, a potem się tym chwalił na prawo i lewo.
Kierowca westchnął, po czym skręcił w jedną z mniejszych uliczek, prowadzących do miejscowego osiedla. Bez problemu wjechał na jego teren, dając tylko znak ochroniarzowi, i podjechał pod jedną z klatek.
- Drugie piętro, drzwi po prawej – oznajmił, wyłączając silnik. Usiadł przodem do pasażera. – Tylko nie rozpierdol całego bloku.
Chłopak uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki nad ustami, po czym wysiadł, poprawiając swój płaszcz. Wpisał kod, który podał mu wcześniej Hyosang i wkroczył do środka, od razu pokonując schody co drugi stopień.
Było to jedno z nowszych osiedli, więc bloki też wyglądały niczego sobie oraz w środku nie unosił się zapach ludzkich wydzielin. Zapukawszy do odpowiedniego mieszkania, był zdziwiony swoim brakiem nerwów. Jeszcze przed chwilą był gotów zabić swojego niczego winnego przyjaciela, lecz teraz po prostu grała w nim harmonia.
Nie musiał długo czekać, aby drzwi się otworzyły.
- Han Jiwon? – zapytał bez żadnych emocji, gdy wysoki mężczyzna zrobił zdziwioną minę, po czym skinął głową. – Ja od Kidoh.
Nie czekając na odpowiedź, wparował do środka. Cóż, może i złamał w tej chwili prawo, ale w słusznej sprawie. Nie zaprzątając sobie głowy zdjęciem butów, zmierzył za dźwiękiem z telewizora.
Po wejściu do drogo wyszykowanego salonu prychnął tylko, widząc zszokowaną twarz swojego ukochanego, który skulił się na skórzanej kanapie.
- Hansol? – chłopak otworzył szeroko oczy. – Co ty tu robisz?
- Kontroluję, jak pracujesz – uśmiechnął się do niego i powolnym krokiem podszedł do szklanego stolika, z którego podniósł szklankę z kolorowym drinkiem. – Więc takie drinki robisz. Ile za nie dostajesz?
Zapytał i upuścił ów alkohol. Szkło rozbiło się w drobny mak, zaś napój rozlał na wypolerowaną podłogę. Nie czuł się z tego powodu winny. Skrzywił się, gdy poczuł ucisk na ramieniu.
- Jak śmiałeś wparować do mojego mieszkania bez pozwolenia, dodatkowo robiąc burdel? – mężczyzna był od niego wyższy, ale to nie zraziło Hansol’a w żadnym aspekcie.
- Myślisz, że jeśli jesteś wyższy, starszy oraz masz tatuaże na połowie swojego ciała, to ci się dam tak łatwo zgnoić? – wyszarpnął swoją rękę, po czym podszedł do chłopaka siedzącego na kanapie i złapał go za włosy, ciągnąc w stronę wyjścia. – Już zapomniałeś, gdzie masz dom?
Popchnął go wystarczająco mocno, by wpadł z hukiem na drzwi. Bez żadnego zająknięcia zaczął się ubierać.
- Ostrzegam – zwrócił się w stronę Han’a, który przyglądał się temu wszystkiemu z nietęgą miną. – Jeśli jeszcze raz go u ciebie znajdę, spalę cały twój pieprzony dobytek.
Uśmiechnął się kpiąco na odchodne i wyciągnął swojego chłopaka na klatkę schodową, gdzie nie szczędził sobie, by go poszturchać jeszcze trochę.
Gdy znaleźli się przed autem Hyosang’a, Hansol otworzył mu tylne drzwi, lecz ten nawet nie drgnął.
- Byungjoo – warknął cicho, nie chcąc wszystkich wokół obudzić, lecz ciśnienie mu podskoczyło, gdy młodszy chłopak uniósł głowę w geście sprzeciwu.
- Nie… - tylko tyle zdążył powiedzieć, gdyż pięść Hansol’a bez problemu dosięgnęła jego twarzy.
W oczach zaszkliły mu się łzy, a chłodną dłonią dotknął swoją wargę, na której odnalazł krew. Ostatni raz spojrzał na starszego, ale widząc jego wkurwiony wzrok, już bez żadnego sprzeciwu wsiadł do auta.
Jechali w zupełnej ciszy, która od czasu do czasu była przerywana przez Byungjoo, który pociągał nosem. Hyosang na krótko spojrzał we wsteczne lusterko, lecz nic nie powiedział. Nos chłopaka był wyraźnie opuchnięty i nawet w takich ciemnościach, oświetlonych tylko przez mijane latarnie, można było dojrzeć, że zaczyna sinieć.
Podwiózł ich pod dom, gdzie Hansol serdecznie podziękował mu za transport i tym razem delikatniej wyciągnął swojego chłopaka z auta. Odprowadził oboje wzrokiem do momentu, póki nie zniknęli za drzwiami, po czym niespiesznie odjechał, mając w głowie istny mętlik.
Po wejściu do ciepłego przedpokoju, Hansol aż przymknął oczy, ale za sekundę je otworzył, gdy młodszy wyszedł do kuchni. Nie miał zamiaru mu tak łatwo odpuścić, więc od razu po wejściu do pomieszczenia, posadził go na krześle, a sam oparł się o blat, lustrując go wzrokiem.
- Dlaczego mnie okłamałeś? – zapytał spokojnie, lecz w środku czuł się nabuzowany jak gazowany napój, gotowy wybuchnąć po lekkim wstrząśnięciu.
Widząc oczy Byungjoo wlepione w blat odetchnął tylko i uderzył otwartą dłonią o szafkę, zaś tamten podskoczył. Byli w swoim własnym domu, więc szansa, ze sąsiedzi to usłyszeli była równa zeru.
- Boli – wyszeptał, podniósłszy załzawione oczy na swojego chłopaka.
Hansol zacisnął usta w cienką linię, wyciągając z zamrażalnika zamrożone mięso, które w kolejności zawinął w ścierkę i przycisnął do nosa chłopaka, aż ten syknął. Słysząc ciche podziękowanie, wrócił do swojego poprzedniego miejsca.
- Chciałem zacząć pracować, byś miał dla mnie w końcu więcej czasu, ale wszędzie potrzebowali kogoś z doświadczeniem, by stał za barem i… no wiesz – wyjaśnił, mówiąc ledwo słyszalnie. – Wtedy pojawił się Jiwon. Zobaczył, że bardzo chcę to robić i zaproponował mi swoją pomoc…
- I poleciałeś do niego, jak jakaś tania dziwka – skwitował Hansol, którego uwadze nie uszedł moment, jak młodszy zacisnął dłonie w pięści. – Nie kręć, tylko przyznaj się, że w łóżku na dzień dobry u niego wylądowałeś.
- Odkąd razem zamieszkaliśmy, od razu było wiadome, iż to ty będziesz na nas zarabiał. Mnie kazałeś się dalej uczyć – zadrżał pod wpływem ataku nieopanowanego płaczu i pokręcił głową. – Potem pojawił się Hyosang i zabrał mi ciebie. Przed, czy po pracy, chodziłeś do jego studia i tworzyliście jakąś pieprzoną muzykę, z której nic nie macie. – uniósł bardziej głos i rzucił okład na stół, patrząc starszemu wyzywająco w oczy. – Kiedy ostatnio okazałeś mi jakąś czułość?  Ile razy jeszcze muszę dostać od ciebie, byś w końcu mnie zauważył i zaopiekował jak wcześniej? Myślisz tylko o tym jebanym studio oraz Kidoh.
Nie mogąc dłużej wytrzymać jego oskarżeń, podszedł bliżej i nachylił się, by spojrzeć mu prosto w twarz.
- Pewnie przez te dwa miesiące, to Jiwon poświęcał ci więcej uwagi, co? – zapytał swoim i tak już słodkim głosem. Zadziwiała go nieulękłość chłopaka. – Twoja pierwsza „wypłata” była jego pieniędzmi, zgadłem? By dostać te pieniądze, to musiałeś mu coś od siebie dać.
- Gdy przyniosłem je do domu, to byłeś wniebowzięty. Chwaliłeś, a nawet pokazałeś, jak bardzo mnie kochasz. Przez te dwa miesiące wiele razy myślałem, że Jiwon lepiej by się mną zaopiekował, bo ty myślisz tylko o kasie.  – wysyczał, odpychając go, po czym wstał, pospiesznie wychodząc z kuchni.
Oczywiście nie zaszedł daleko, bo został złapany tuż przy drzwiach od ich sypialni.
- Dupa cię swędziała i sobie przygruchałeś jakiegoś wytatuowanego bęcwała – Hansol złapał go za koszulkę i szarpnął, by na niego spojrzał.
- Zazdrościsz, ponieważ w końcu znalazłem prawdziwego mężczyznę, który dba o moje potrzeby. – wyszarpnął się, czym prędzej chowając do pokoju, bo doskonale wiedział, że im więcej powie, tym bardziej rozwścieczy starszego.
- Prawdziwego mężczyzny, tak? Ja ci pokażę, kogo tak naprawdę potrzebujesz – uśmiechnął się cwanie i wyzbył się swojego paska ze spodni, wchodząc za Byungjoo do pokoju. Od razu zauważył strach w jego oczach, o co mu właśnie chodziło. – Widzę, że zapomniałeś już, co dla ciebie zrobiłem.
- Nie chciałem, abyś mi pomagał. Sam to uczyniłeś, więc przestań wmawiać mi jakieś niestworzone rzeczy. Zresztą, teraz prosiłem cię o pomoc, ale ty wolałeś lecieć do Hyosang’a, jak aniołek na skrzydełkach – widząc, jak Hansol przekłada w dłoni pasek tak, by trzymać go metalowymi częściami na zewnątrz, przełknął z trudem ślinę i wyciągnął w jego stronę dłoń. – Zostaw mnie w spokoju.
- Gdybyś cokolwiek potrafił i nie wyznał mi miłości, to nie miałbyś żadnego problemu z prawem, a ja bym się nie wtrącał. Zrozum w końcu. Jesteś liderem nieudaczników tego świata – złapał w mocny uścisk wystawioną rękę, po czym przyciągnął go do siebie. – Więc zamknij wreszcie swoją jadaczkę, bo…
- Bo co? Uderzysz mnie? – fuknął mu w twarz, miotając się. – Gdzie jest ten czuły Hansol, którego poznałem na ulicy? Stałeś się tyranem, który nie potrafi nic innego zrobić, tylko załatwiać wszystko siłą.
Widząc zawahanie ze strony starszego, uśmiechnął się kpiąco.
- No proszę, uderz mnie, zgwałć, a nawet zabij – zachęcał. – Wtedy staniesz się taki sam, jak Dongsung.
Wraz z momentem wypowiedzenia tego imienia, ręka Hansol’a uniosła się, zaś pasek bez żadnego świstu uderzył młodszego prosto w twarz. Cichy brzęk metalu rozniósł się w głowie Byungjoo, który padł na kolana, dłonią trzymając się za skroń. Po dosłownej sekundzie, spomiędzy palców zaczęła płynąć szkarłatna krew.
- Zastanawiam się, czy Jiwon także teraz przybędzie ci z pomocą – odrzucił pasek na łóżko, a w następnej kolejności pchnął chłopaka na podłogę i ściągnął z niego dolne partie ubrań.
Otumaniony chłopak przekręcił głowę, starając się ogarnąć sytuację. Gdy Hansol go popchnął, uderzył potylicą o twardą posadzkę, przyprawiając się o kolejne cierpienie. Chcąc zapobiec dalszemu rozwojowi tej niebezpiecznej sytuacji, uniósł się a łokciach, lecz starszy złapał go za ręce i znowu spowodował jego upadek. Tak bardzo nie poznawał teraz swojego chłopaka, aż łzy zaczęły wypływać mu z oczu, chociaż obiecał sobie, że już nigdy nie pokaże swojej słabości.
Jego łzy oraz bezowocne ruchy samoobrony podjudziły Hansol’a jeszcze bardziej. Przycisnąwszy jego nadgarstki tuż nad zakrwawioną głową, wyjął swoją męskość zza rozpiętych spodni i zaczął w niego wchodzić. Nierozciągnięte wejście utrudniało mu wsunięcie większej części trzonu, ale znalazł na to sposób. Im mocniejsze ruchy bioder wykonywał, tym bardziej się zagłębiał.
Z każdym kolejnym ruchem starszego, Byungjoo jęczał bezradnie, aż za którymś razem ból stał się nie do zniesienia i zaczął po prostu krzyczeć. Krzyczał z nadzieją, że ktoś go usłyszy, pomoże uwolnić się od ukochanego człowieka, który aktualnie nie zwracał uwagi na to, jak wielką krzywdę mu wyrządził. Zaprzestał panicznego wrzasku, gdy poczuł ciepłą dłoń na swojej twarzy. Otworzył zaciśnięte powieki. Nie był w stanie uwierzyć, że Hansol go głaskał. Robił to czule, podczas, gdy swoim penisem rozrywał mu duszę.
- Przestań – poprosił, a kolejna łza przepłynęła po dłoni starszego.
- Kiedy bzykałeś się z Jiwon’em, to krzyczałeś, by robił to dalej, więc dlaczego ja mam przestać? – zapytał słodko i mocno zacisnął palce na jego policzku.
Rządziła nim teraz czysta nienawiść, nie tylko do ukochanego, ale także do całego istniejącego świata.

Jeszcze tego samego dnia, tuż po wschodzie słońca, Hansol ze względu na to, iż miał dzień wolny w pracy, udał się do studia, w którym uwielbiał przebywać już od dobrych kilkunastu miesięcy.  
W dość przestronnym pokoju słychać było szum pracującego komputera, zaś trzy monitory ustawione obok siebie wyświetlały ten sam, czarny obraz. Hansol siedział z przyjacielem na skórzanej kanapie z nogami zarzuconymi na stolik przed nimi, i wyraźnie zamyślony pociągał papierosa.
- Okłamywał mnie przez dwa miesiące – westchnął, zaś Hyosang spojrzał na niego uważniej. – Ciężko haruję, żeby miał na wszystkie swoje zachcianki i co dostałem? Wlazł do łóżka twojemu przyjacielowi.
- Nie masz pewności – zauważył Kidoh i usiadł przodem do niego, kładąc ramię na oparciu. – Nawet jeśli, to Jiwon nie był świadom tego, iż on kogoś ma. Nigdy o to nie pyta.
- W dupie to mam, bo ważne jest to, co zrobił Byungjoo.
- A ty, zastanowiłeś się chociaż raz, czego on tak naprawdę od ciebie potrzebuje?
Hansol uciekł wzrokiem gdzieś w bok, po czym zgasił papierosa, drugą dłonią przeczesując swoje czarne włosy. Hyosang zdołał zauważyć, że znowu ma poczucie winy. Było tak za każdym razem, gdy się pokłócili.
- Uderzyłem go – mruknął, patrząc się pustym wzrokiem na swoje buty, po czym spojrzał na Kidoh. – Paskiem.
- Jak mocno?
Skrzywił się, słysząc to pytanie.
- Leciała mu krew – odparł i zdjął nogi ze stolika. – Wkurwiłem się, bo porównał mnie z Dongsung’iem. Oberwał sprzączką, a ja w ogóle nie przejąłem się jego stanem. Potem… - tu się zaciął, więc wstał z kanapy i podszedł do dystrybutora wody, nalewając sobie trochę do plastikowego kubeczka i upijając łyk. – Zmusiłem go do stosunku.
- Gorzej, niż ostatnio – skwitował tamten, zaś Hansol prychnął tylko.
- Gorzej? – zapytał uniesionym głosem. Po prostu już się nie kontrolował. – Człowieku. Ja go zgwałciłem! Zgwałciłem osobę, którą kocham. Jego porównanie było jak najbardziej trafne. Stałem się tyranem, który potrafi tylko bić – w tym momencie wrzasnął sam na siebie, rzucając kubeczkiem o ścianę. – Kretyn!
Hyosang widząc, że ten jest gotów wszystko roznieść, poderwał się z kanapy i złapał go za ręce, patrząc prosto w oczy.
- Uspokój się.
- Jak mam być spokojny? – warknął mu w twarz, starając się wydostać z jego uścisku. – Uwolniłem go od tego pieprzonego psychopaty, a nim się obejrzał, ja zrobiłem się jego klonem. Zniszczyłem dzieciakowi życie. Chciałem go chronić, ale z czasem zacząłem bić. Jak mam go bronić przed sobą? To już jest koniec. Straciłem najważniejszą osobę dla swojego serca.
Ostatnie słowa wyszeptał, patrząc w głębię ciemnych tęczówek przyjaciela.
- To nie jest koniec, Hansol – odparł cicho, puszczając go. – To może być początek nowej drogi w twoim życiu.
Widząc zszokowaną minę młodszego, po prostu przysunął się do niego i połączył ich usta w krótkim, ale czułym pocałunku. Gdy skończył, drzwi do studia otwarły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna w długim, szarym płaszczu oraz kapeluszu.
Kidoh przełknął z trudem gulę w gardle. Nie spodziewał się jego wizyty. Nie dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz