wtorek, 27 stycznia 2015

Freedom







Informacje:

Pairing: HanJoo, śladowy KiSol
Typ: Shot
A/N: Mogłabym ostrzec, że jest troszkę bolesne, ale nie chcę się za bardzo zdradzić. 
Stwierdziłam dzisiaj, iż to wy, czytelnicy, pomożecie mi tworzyć tego bloga. Jaki zespół, jaki pairing? Pragnę poznać wasze poglądy na stosunki w zespołach, co daje także szanse na zwiększenie ilości ff o danym zespole/pairingu. Nie gryzę, a poznaję.


__________________________________

Późna noc. Czarne BMW przemknęło przez skrzyżowanie pomimo czerwonego światła. Niezrażony, siedzący z przodu pasażer zapalił papierosa i uchylił okno, wpuszczając chłodny powiew do środka.
- Dziwka – warknął, zaczesując kosmyki ciemnych włosów, miotane przez wiatr.
- Nie jesteś niczego pewien – wtrącił kierowca, tym razem stojąc na świetle i czekając na swoją kolej do skrętu w lewo.
Usłyszał, dobrze mu już znane, prychnięcie.
- Przeszukałem całą dzielnicę i w żadnym z lokali nie przyjmowali nikogo nowego od dwóch miesięcy – wyrzucił ledwo przypalonego fajka, zaś wzrokiem śledził przechodzących ludzi przed maską auta. – Łącz fakty, Hyosang. Sam mi powiedziałeś, że ten twój przyjaciel sobie jakiegoś przygruchał, a potem się tym chwalił na prawo i lewo.
Kierowca westchnął, po czym skręcił w jedną z mniejszych uliczek, prowadzących do miejscowego osiedla. Bez problemu wjechał na jego teren, dając tylko znak ochroniarzowi, i podjechał pod jedną z klatek.
- Drugie piętro, drzwi po prawej – oznajmił, wyłączając silnik. Usiadł przodem do pasażera. – Tylko nie rozpierdol całego bloku.
Chłopak uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki nad ustami, po czym wysiadł, poprawiając swój płaszcz. Wpisał kod, który podał mu wcześniej Hyosang i wkroczył do środka, od razu pokonując schody co drugi stopień.
Było to jedno z nowszych osiedli, więc bloki też wyglądały niczego sobie oraz w środku nie unosił się zapach ludzkich wydzielin. Zapukawszy do odpowiedniego mieszkania, był zdziwiony swoim brakiem nerwów. Jeszcze przed chwilą był gotów zabić swojego niczego winnego przyjaciela, lecz teraz po prostu grała w nim harmonia.
Nie musiał długo czekać, aby drzwi się otworzyły.
- Han Jiwon? – zapytał bez żadnych emocji, gdy wysoki mężczyzna zrobił zdziwioną minę, po czym skinął głową. – Ja od Kidoh.
Nie czekając na odpowiedź, wparował do środka. Cóż, może i złamał w tej chwili prawo, ale w słusznej sprawie. Nie zaprzątając sobie głowy zdjęciem butów, zmierzył za dźwiękiem z telewizora.
Po wejściu do drogo wyszykowanego salonu prychnął tylko, widząc zszokowaną twarz swojego ukochanego, który skulił się na skórzanej kanapie.
- Hansol? – chłopak otworzył szeroko oczy. – Co ty tu robisz?
- Kontroluję, jak pracujesz – uśmiechnął się do niego i powolnym krokiem podszedł do szklanego stolika, z którego podniósł szklankę z kolorowym drinkiem. – Więc takie drinki robisz. Ile za nie dostajesz?
Zapytał i upuścił ów alkohol. Szkło rozbiło się w drobny mak, zaś napój rozlał na wypolerowaną podłogę. Nie czuł się z tego powodu winny. Skrzywił się, gdy poczuł ucisk na ramieniu.
- Jak śmiałeś wparować do mojego mieszkania bez pozwolenia, dodatkowo robiąc burdel? – mężczyzna był od niego wyższy, ale to nie zraziło Hansol’a w żadnym aspekcie.
- Myślisz, że jeśli jesteś wyższy, starszy oraz masz tatuaże na połowie swojego ciała, to ci się dam tak łatwo zgnoić? – wyszarpnął swoją rękę, po czym podszedł do chłopaka siedzącego na kanapie i złapał go za włosy, ciągnąc w stronę wyjścia. – Już zapomniałeś, gdzie masz dom?
Popchnął go wystarczająco mocno, by wpadł z hukiem na drzwi. Bez żadnego zająknięcia zaczął się ubierać.
- Ostrzegam – zwrócił się w stronę Han’a, który przyglądał się temu wszystkiemu z nietęgą miną. – Jeśli jeszcze raz go u ciebie znajdę, spalę cały twój pieprzony dobytek.
Uśmiechnął się kpiąco na odchodne i wyciągnął swojego chłopaka na klatkę schodową, gdzie nie szczędził sobie, by go poszturchać jeszcze trochę.
Gdy znaleźli się przed autem Hyosang’a, Hansol otworzył mu tylne drzwi, lecz ten nawet nie drgnął.
- Byungjoo – warknął cicho, nie chcąc wszystkich wokół obudzić, lecz ciśnienie mu podskoczyło, gdy młodszy chłopak uniósł głowę w geście sprzeciwu.
- Nie… - tylko tyle zdążył powiedzieć, gdyż pięść Hansol’a bez problemu dosięgnęła jego twarzy.
W oczach zaszkliły mu się łzy, a chłodną dłonią dotknął swoją wargę, na której odnalazł krew. Ostatni raz spojrzał na starszego, ale widząc jego wkurwiony wzrok, już bez żadnego sprzeciwu wsiadł do auta.
Jechali w zupełnej ciszy, która od czasu do czasu była przerywana przez Byungjoo, który pociągał nosem. Hyosang na krótko spojrzał we wsteczne lusterko, lecz nic nie powiedział. Nos chłopaka był wyraźnie opuchnięty i nawet w takich ciemnościach, oświetlonych tylko przez mijane latarnie, można było dojrzeć, że zaczyna sinieć.
Podwiózł ich pod dom, gdzie Hansol serdecznie podziękował mu za transport i tym razem delikatniej wyciągnął swojego chłopaka z auta. Odprowadził oboje wzrokiem do momentu, póki nie zniknęli za drzwiami, po czym niespiesznie odjechał, mając w głowie istny mętlik.
Po wejściu do ciepłego przedpokoju, Hansol aż przymknął oczy, ale za sekundę je otworzył, gdy młodszy wyszedł do kuchni. Nie miał zamiaru mu tak łatwo odpuścić, więc od razu po wejściu do pomieszczenia, posadził go na krześle, a sam oparł się o blat, lustrując go wzrokiem.
- Dlaczego mnie okłamałeś? – zapytał spokojnie, lecz w środku czuł się nabuzowany jak gazowany napój, gotowy wybuchnąć po lekkim wstrząśnięciu.
Widząc oczy Byungjoo wlepione w blat odetchnął tylko i uderzył otwartą dłonią o szafkę, zaś tamten podskoczył. Byli w swoim własnym domu, więc szansa, ze sąsiedzi to usłyszeli była równa zeru.
- Boli – wyszeptał, podniósłszy załzawione oczy na swojego chłopaka.
Hansol zacisnął usta w cienką linię, wyciągając z zamrażalnika zamrożone mięso, które w kolejności zawinął w ścierkę i przycisnął do nosa chłopaka, aż ten syknął. Słysząc ciche podziękowanie, wrócił do swojego poprzedniego miejsca.
- Chciałem zacząć pracować, byś miał dla mnie w końcu więcej czasu, ale wszędzie potrzebowali kogoś z doświadczeniem, by stał za barem i… no wiesz – wyjaśnił, mówiąc ledwo słyszalnie. – Wtedy pojawił się Jiwon. Zobaczył, że bardzo chcę to robić i zaproponował mi swoją pomoc…
- I poleciałeś do niego, jak jakaś tania dziwka – skwitował Hansol, którego uwadze nie uszedł moment, jak młodszy zacisnął dłonie w pięści. – Nie kręć, tylko przyznaj się, że w łóżku na dzień dobry u niego wylądowałeś.
- Odkąd razem zamieszkaliśmy, od razu było wiadome, iż to ty będziesz na nas zarabiał. Mnie kazałeś się dalej uczyć – zadrżał pod wpływem ataku nieopanowanego płaczu i pokręcił głową. – Potem pojawił się Hyosang i zabrał mi ciebie. Przed, czy po pracy, chodziłeś do jego studia i tworzyliście jakąś pieprzoną muzykę, z której nic nie macie. – uniósł bardziej głos i rzucił okład na stół, patrząc starszemu wyzywająco w oczy. – Kiedy ostatnio okazałeś mi jakąś czułość?  Ile razy jeszcze muszę dostać od ciebie, byś w końcu mnie zauważył i zaopiekował jak wcześniej? Myślisz tylko o tym jebanym studio oraz Kidoh.
Nie mogąc dłużej wytrzymać jego oskarżeń, podszedł bliżej i nachylił się, by spojrzeć mu prosto w twarz.
- Pewnie przez te dwa miesiące, to Jiwon poświęcał ci więcej uwagi, co? – zapytał swoim i tak już słodkim głosem. Zadziwiała go nieulękłość chłopaka. – Twoja pierwsza „wypłata” była jego pieniędzmi, zgadłem? By dostać te pieniądze, to musiałeś mu coś od siebie dać.
- Gdy przyniosłem je do domu, to byłeś wniebowzięty. Chwaliłeś, a nawet pokazałeś, jak bardzo mnie kochasz. Przez te dwa miesiące wiele razy myślałem, że Jiwon lepiej by się mną zaopiekował, bo ty myślisz tylko o kasie.  – wysyczał, odpychając go, po czym wstał, pospiesznie wychodząc z kuchni.
Oczywiście nie zaszedł daleko, bo został złapany tuż przy drzwiach od ich sypialni.
- Dupa cię swędziała i sobie przygruchałeś jakiegoś wytatuowanego bęcwała – Hansol złapał go za koszulkę i szarpnął, by na niego spojrzał.
- Zazdrościsz, ponieważ w końcu znalazłem prawdziwego mężczyznę, który dba o moje potrzeby. – wyszarpnął się, czym prędzej chowając do pokoju, bo doskonale wiedział, że im więcej powie, tym bardziej rozwścieczy starszego.
- Prawdziwego mężczyzny, tak? Ja ci pokażę, kogo tak naprawdę potrzebujesz – uśmiechnął się cwanie i wyzbył się swojego paska ze spodni, wchodząc za Byungjoo do pokoju. Od razu zauważył strach w jego oczach, o co mu właśnie chodziło. – Widzę, że zapomniałeś już, co dla ciebie zrobiłem.
- Nie chciałem, abyś mi pomagał. Sam to uczyniłeś, więc przestań wmawiać mi jakieś niestworzone rzeczy. Zresztą, teraz prosiłem cię o pomoc, ale ty wolałeś lecieć do Hyosang’a, jak aniołek na skrzydełkach – widząc, jak Hansol przekłada w dłoni pasek tak, by trzymać go metalowymi częściami na zewnątrz, przełknął z trudem ślinę i wyciągnął w jego stronę dłoń. – Zostaw mnie w spokoju.
- Gdybyś cokolwiek potrafił i nie wyznał mi miłości, to nie miałbyś żadnego problemu z prawem, a ja bym się nie wtrącał. Zrozum w końcu. Jesteś liderem nieudaczników tego świata – złapał w mocny uścisk wystawioną rękę, po czym przyciągnął go do siebie. – Więc zamknij wreszcie swoją jadaczkę, bo…
- Bo co? Uderzysz mnie? – fuknął mu w twarz, miotając się. – Gdzie jest ten czuły Hansol, którego poznałem na ulicy? Stałeś się tyranem, który nie potrafi nic innego zrobić, tylko załatwiać wszystko siłą.
Widząc zawahanie ze strony starszego, uśmiechnął się kpiąco.
- No proszę, uderz mnie, zgwałć, a nawet zabij – zachęcał. – Wtedy staniesz się taki sam, jak Dongsung.
Wraz z momentem wypowiedzenia tego imienia, ręka Hansol’a uniosła się, zaś pasek bez żadnego świstu uderzył młodszego prosto w twarz. Cichy brzęk metalu rozniósł się w głowie Byungjoo, który padł na kolana, dłonią trzymając się za skroń. Po dosłownej sekundzie, spomiędzy palców zaczęła płynąć szkarłatna krew.
- Zastanawiam się, czy Jiwon także teraz przybędzie ci z pomocą – odrzucił pasek na łóżko, a w następnej kolejności pchnął chłopaka na podłogę i ściągnął z niego dolne partie ubrań.
Otumaniony chłopak przekręcił głowę, starając się ogarnąć sytuację. Gdy Hansol go popchnął, uderzył potylicą o twardą posadzkę, przyprawiając się o kolejne cierpienie. Chcąc zapobiec dalszemu rozwojowi tej niebezpiecznej sytuacji, uniósł się a łokciach, lecz starszy złapał go za ręce i znowu spowodował jego upadek. Tak bardzo nie poznawał teraz swojego chłopaka, aż łzy zaczęły wypływać mu z oczu, chociaż obiecał sobie, że już nigdy nie pokaże swojej słabości.
Jego łzy oraz bezowocne ruchy samoobrony podjudziły Hansol’a jeszcze bardziej. Przycisnąwszy jego nadgarstki tuż nad zakrwawioną głową, wyjął swoją męskość zza rozpiętych spodni i zaczął w niego wchodzić. Nierozciągnięte wejście utrudniało mu wsunięcie większej części trzonu, ale znalazł na to sposób. Im mocniejsze ruchy bioder wykonywał, tym bardziej się zagłębiał.
Z każdym kolejnym ruchem starszego, Byungjoo jęczał bezradnie, aż za którymś razem ból stał się nie do zniesienia i zaczął po prostu krzyczeć. Krzyczał z nadzieją, że ktoś go usłyszy, pomoże uwolnić się od ukochanego człowieka, który aktualnie nie zwracał uwagi na to, jak wielką krzywdę mu wyrządził. Zaprzestał panicznego wrzasku, gdy poczuł ciepłą dłoń na swojej twarzy. Otworzył zaciśnięte powieki. Nie był w stanie uwierzyć, że Hansol go głaskał. Robił to czule, podczas, gdy swoim penisem rozrywał mu duszę.
- Przestań – poprosił, a kolejna łza przepłynęła po dłoni starszego.
- Kiedy bzykałeś się z Jiwon’em, to krzyczałeś, by robił to dalej, więc dlaczego ja mam przestać? – zapytał słodko i mocno zacisnął palce na jego policzku.
Rządziła nim teraz czysta nienawiść, nie tylko do ukochanego, ale także do całego istniejącego świata.

Jeszcze tego samego dnia, tuż po wschodzie słońca, Hansol ze względu na to, iż miał dzień wolny w pracy, udał się do studia, w którym uwielbiał przebywać już od dobrych kilkunastu miesięcy.  
W dość przestronnym pokoju słychać było szum pracującego komputera, zaś trzy monitory ustawione obok siebie wyświetlały ten sam, czarny obraz. Hansol siedział z przyjacielem na skórzanej kanapie z nogami zarzuconymi na stolik przed nimi, i wyraźnie zamyślony pociągał papierosa.
- Okłamywał mnie przez dwa miesiące – westchnął, zaś Hyosang spojrzał na niego uważniej. – Ciężko haruję, żeby miał na wszystkie swoje zachcianki i co dostałem? Wlazł do łóżka twojemu przyjacielowi.
- Nie masz pewności – zauważył Kidoh i usiadł przodem do niego, kładąc ramię na oparciu. – Nawet jeśli, to Jiwon nie był świadom tego, iż on kogoś ma. Nigdy o to nie pyta.
- W dupie to mam, bo ważne jest to, co zrobił Byungjoo.
- A ty, zastanowiłeś się chociaż raz, czego on tak naprawdę od ciebie potrzebuje?
Hansol uciekł wzrokiem gdzieś w bok, po czym zgasił papierosa, drugą dłonią przeczesując swoje czarne włosy. Hyosang zdołał zauważyć, że znowu ma poczucie winy. Było tak za każdym razem, gdy się pokłócili.
- Uderzyłem go – mruknął, patrząc się pustym wzrokiem na swoje buty, po czym spojrzał na Kidoh. – Paskiem.
- Jak mocno?
Skrzywił się, słysząc to pytanie.
- Leciała mu krew – odparł i zdjął nogi ze stolika. – Wkurwiłem się, bo porównał mnie z Dongsung’iem. Oberwał sprzączką, a ja w ogóle nie przejąłem się jego stanem. Potem… - tu się zaciął, więc wstał z kanapy i podszedł do dystrybutora wody, nalewając sobie trochę do plastikowego kubeczka i upijając łyk. – Zmusiłem go do stosunku.
- Gorzej, niż ostatnio – skwitował tamten, zaś Hansol prychnął tylko.
- Gorzej? – zapytał uniesionym głosem. Po prostu już się nie kontrolował. – Człowieku. Ja go zgwałciłem! Zgwałciłem osobę, którą kocham. Jego porównanie było jak najbardziej trafne. Stałem się tyranem, który potrafi tylko bić – w tym momencie wrzasnął sam na siebie, rzucając kubeczkiem o ścianę. – Kretyn!
Hyosang widząc, że ten jest gotów wszystko roznieść, poderwał się z kanapy i złapał go za ręce, patrząc prosto w oczy.
- Uspokój się.
- Jak mam być spokojny? – warknął mu w twarz, starając się wydostać z jego uścisku. – Uwolniłem go od tego pieprzonego psychopaty, a nim się obejrzał, ja zrobiłem się jego klonem. Zniszczyłem dzieciakowi życie. Chciałem go chronić, ale z czasem zacząłem bić. Jak mam go bronić przed sobą? To już jest koniec. Straciłem najważniejszą osobę dla swojego serca.
Ostatnie słowa wyszeptał, patrząc w głębię ciemnych tęczówek przyjaciela.
- To nie jest koniec, Hansol – odparł cicho, puszczając go. – To może być początek nowej drogi w twoim życiu.
Widząc zszokowaną minę młodszego, po prostu przysunął się do niego i połączył ich usta w krótkim, ale czułym pocałunku. Gdy skończył, drzwi do studia otwarły się, a w nich stanął wysoki mężczyzna w długim, szarym płaszczu oraz kapeluszu.
Kidoh przełknął z trudem gulę w gardle. Nie spodziewał się jego wizyty. Nie dzisiaj.

wtorek, 13 stycznia 2015

GaHo



Informacje:
Paring: GTOP
Typ: Shot
A/N: Znalezione w czeluściach konta, napisane (gdzieś tu jest :7). Kompletnie o tym zapomniałam, iż kiedyś nabazgrałam coś tak głupiego. Oddaję bez sprawdzania, bo po prostu mi się nie chce i mogę.



__________________________________

Po dwóch miesiącach poza Koreą, wycieńczony przez długą podróż Kwon, z westchnięciem wkroczył do swojego domu. Już nie raz odtrąciła go wszędzie panująca cisza, ponieważ mieszkanie w tak wielkim apartamencie samemu było co najmniej bolesne i doprowadzające do depresji. Z drugiej jednak strony był to dobry odpoczynek od natrętnych fanek, które do tej pory nie odgadły gdzie mieszka, co było mu na rękę. Nikt nie czyhał na niego w wejściu by tylko wsadzić aparat w jego piękną twarz, ani nie krzyczał "Oppa! Tu jestem!".
Zostawił walizkę w holu i przeszedł do kuchni łączącej się z salonem, gdzie przygotował sobie Caipiroskę, przygasił światła, po czym rozsiadł się na kanapie przed telewizorem, mając gdzieś cały świat pełen reflektorów i rozwrzeszczanych nastolatek, przy okazji wyłączając telefon, by nikt nie przeszkodził mu w lenistwie. Gdy za oknami nastał wieczór, zaczęło go powoli nużyć siedzenie przed telewizorem, przez co nawet nie wypił drinka do końca. Ostatecznie stwierdził, iż nie ma sensu dalsze męczenie organizmu, więc rozłożył sofę, poprzednio wyjmując z niej koc. Dla lepszego snu otworzył okno, wpuszczając do pomieszczenia chłodny powiew, a gdy już miał się położyć, usłyszał zgrzyt zamka i dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Z westchnięciem padł na wznak. Po krótkiej chwili do pokoju wkroczył uśmiechnięty niebieskowłosy mężczyzna, zaś w ręku trzymał reklamówkę. Z impetem usiadł na nogach młodszego, który głucho stęknął, złowrogo obcinając go wzrokiem.
- Stęskniłem się za tobą - odparł z wyrzutem Choi, nachylając się nad Ji Yong'iem i delikatnie musnął jego usta. - Powinieneś zadzwonić albo chociaż napisać, że już wróciłeś, a nie zaszywać się, jak jakiś odludek.
G-Dragon w odpowiedzi przewrócił tylko oczami i podniósł się do siadu, nie zważając na to, że o mało co nie uderzył swojego kochanka.  
- Co dla mnie masz?~ - blondyn ułożył się na kolanach T.O.P'a, ręką sięgając po siatkę. Gdy ją chwycił, odsunął się na drugi koniec kanapy, od razu wkładając głowę do reklamówki. Po paru sekundach zagwizdał, wyciągając ciemną butelkę z winem.  
- Finca Villacreces - przeczytał z etykiety, a ręką pomachał na Seung Hyun'a, by ten przyniósł kieliszki, na co ten od razu wykonał nieme polecenie. - Skąd żeś to wziął, diable?
Raper niemalże w podskokach wrócił z kuchni, by następnie zabrać się za otwieranie butelki.  
- Magia - niebieskowłosy mrugnął do niego, odkorkowując wino i nalewając je do przyniesionych kieliszków, po czym uniósł swój i stuknął nim o kieliszek młodszego. - Za bycie częścią Big Bang.
G-Dragon przytaknął i upił parę łyków, zaś starszy wolną ręką objął go w pasie, przychylnie na niego patrząc. Visual nie mógł się powstrzymać i dopił wino do końca, zapominając o wszelkich zasadach dobrego wychowania.
- Zjadłbym coś do tego - Kwon podniósł się z zamiarem pójścia do lodówki, jednakże jego plan został udaremniony przez silne ramiona kochanka, które pociągnęły go w dół, prosto na kolana Seung Hyun'a.
Mężczyzna począł go całować w szyję, nie mając najmniejszego zamiaru wypuścić. Przekręcił lidera tak, że teraz siedział bokiem na jego kolanach, co ułatwiło mu dostęp do jego ust. Namiętnie całując te malinowe wargi, jedną dłoń trzymał na kolanie młodszego, a drugą delikatnie drapał plecy przez koszulkę. G-Dragon, jak zawsze w czasie takich pieszczot, zachowywał całkowitą ciszę, ale to nie oznaczało, że mu się nie podobały, a wręcz przeciwnie - nie mógł się doczekać dalszych poczynań starszego.
- Za długo - mruknął mu w usta niebieskowłosy, po sekundzie dając przekręcić swoją głowę w bok przez blondyna, który ugryzł go w ucho, cicho mrucząc.
- Wybaczysz mi to, prawda? - T.O.P wiedział, że w tym momencie Ji Yong uśmiecha się, więc pchnął go na kanapę, od razu widząc, iż się nie mylił co do wyrazu twarzy chłopaka.
Uwielbiał takie zagrywki ze strony młodszego, ponieważ od razu miał na niego większą ochotę, aż powstawały ogromne problemy z powstrzymaniem się przed zrobieniem jakiejkolwiek krzywdy temu pięknemu ciału. Pewnym ruchem rozłożył nogi Smoka odziane w ciasne rurki i zajął się od razu widocznym brzuchem, który niechcący wysunął się spod koszulki.  
- Co dostanę w zamian? - raper przyssał się do skóry, a blondyn odchylił głowę, czując ciepłe usta mężczyzny na swoim ciele.
Niebieskowłosy nie słysząc żadnej odpowiedzi, wsunął dłonie pod bluzkę oraz atakując wargi kochanka, który delikatnie przygryzł.
- Tęskniłem, Ji Yonggie - wyszeptał starszy.
Wargi lidera wygięły się już w lekkim uśmiechu, co sam Seunghyun zdążył wyczuć. Odsunął się od niego, zrywając koszulkę z młodszego, by ponownie zająć się tym pięknym ciałem. Ciałem, które jednocześnie należało tylko do niego. Musnął wargami jeden z obojczyków Ji Yonga, przez co z ust tego ostatniego wydał się głośniejszy pomruk. Rozochocony Choi zaśmiał się i ponownie zabrał tlen z płuc swojego smoczego lidera, zamykając go pocałunkiem. G-Dragon nie szczędził sobie z nim bliskości, bo gdy rozpiął zamek jego spodni wraz z guzikiem, powędrował dłońmi na szyję starszego i podgryzał zadziornie jego ucho.  
- Też tęskniłem, hyung – dodał po chwili, szeptem niskim i przesiąkniętym erotyzmem.  
Seunghyun poczuł tym samym ciepło rozchodzące się po ciele i przyjemne ciarki na swoim karku. Złapał ciało swojego Smoka, nie mogąc pozwolić, by stęsknione musiało czekać na pieszczoty z jego strony. Nie w momencie, kiedy obojgu tak bardzo brakowało siebie nawzajem.  
- Pokażę ci, Ji Yonggie, jak bardzo tęskniłem.  
*
To była najlepsza noc, jaką Kwon mógł spędzić ze swoim facetem. Powinien w sumie nawet zapisać sobie ją gdzieś w kalendarzu, że właśnie data 28 maja 2014, była najlepszym dniem jego życia. Ale to kiedy indziej, bo teraz był zbyt zajęty przekręcaniem się na łóżku na drugi bok. Już lekko rozbudzony, przytulił się do klatki piersiowej starszego, który uchylił jedno oko i pogłaskał go po ramieniu.  
- Dzień dobry – powiedział ciepłym głosem, na co blondyn ziewnął i uśmiechnął się, wygodniej układając na jego torsie.  
- Która godzina? – mruknął GD w odpowiedzi, nawet nie mając zamiaru się podnosić – Czy to już czas iść do studia?  
T.O.P pokręcił przecząco głową i zakrył ich bardziej pościelą.
- Dopiero po szóstej, mamy jeszcze dwie godziny dla siebie – mruknął i przeczesał palcami jasne włosy swojego chłopaka, które niesfornie właziły mu na oczy – Możemy je jeszcze spożytkować na kilka ciekawych sposobów.  
Dragon wyczuł podtekst w słowach starszego, jednak powstrzymał się od prychnięcia, jedynie zaspanym wzrokiem rozglądając się po swoim apartamencie. Wszystko wyglądało ta, jak zawsze, gdy spędzał noce z Seunghyunem. Ciuchy walały się po całej podłodze, bo było za dziko, żeby je posprzątać po stosunku, butelka wina niemalże spadała już ze szklanej lady niedaleko, a okno było nadal otwarte.  
Mruknął cicho, gdy ręka Choi głaskała go po wewnętrznej stronie uda, jednak szybko jego ciało wyszło z lekkiego błogostanu, ponieważ usłyszał dziwny szmer.
Po dość długiej chwili, drzwi wejściowe ze skrzypnięciem ustąpiły. Visual bez pośpiechu wstał, wzdychając ciężko, i założył bokserki, po czym zmierzył do holu, gdzie ujrzał Taeyanga. Chłopak starał się wciągnąć jasno-brązowego psa do środka, jednakże ten zapierał się łapami o próg, nie mając najmniejszego zamiaru się ruszyć. Dong odwrócił się, a widząc lidera, zrobił proszącą minę.
- Błagam - jęknął, luzując trochę smycz - Zróbże coś. W końcu to twój pies.
G-Dragon przetarł oczy, jeszcze nie do końca łapiąc o co w tym wszystkim chodziło. Podrapał się po głowie, ziewając, a Young Bae miał ochotę wylać na niego kubeł zimnej wody, by szybciej się obudził, jednakże nie mógł puścić Ga Ho z dwóch powodów:  
a) pies by uciekł, przez co na pewno zniknąłby bez śladu,
b) przyjaciel zabiłby go i za zgubienie psa, i za oblanie wodą.
Sam nie wiedział co miał teraz ze sobą począć, ale gdy tylko blondyn usiadł na podłodze, rozkładając ręce i szeroko się uśmiechając, iskierka nadziei zapaliła się w jego sercu.
- Ga Ho, chodź do mnie - Ji Yong zacmokał, a pies od razu do niego podbiegł, merdając ogonem.
Wtulił się w swojego pana, który zdjął mu szelki i dał buzi. Czarnowłosemu szczęka opadła do podłogi. Zawsze się z nim dogadywał, a dzisiaj chyba zrobił mu na złość.
- On jest jakiś opętany - obruszył się wokalista, zakładając ręce na piersi - Byłbym wcześniej, ale w ogóle nie chciał iść, a mówienie, iż idzie do ciebie nie skutkowało. Miałem już myśli, by wsadzić go do jakiegoś wózka czy coś. Chyba ma jakiegoś focha na mnie, ale porównując, to Homie jest bardziej posłuszny...
Shar Pei położył się przy kolanach Ji Yonga, wyraźnie zmęczony spacerem.
- Biedactwo, zły wujek kazał wstać tak wcześnie - chłopak zaczął głaskać zwierzaka - Ciągnął przez pół miasta i pewnie narzekał, a ty musiałeś tego słuchać. Powinieneś go ugryźć.
Ciemnowłosy w tej chwili po prostu zwątpił, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. Ręce dosłownie mu opadły do samej ziemi jak wcześniej jego szczęka.
- Kazałeś mi go przyprowadzić - oburzył się Taeyang - Pisząc wiadomość w środku nocy!
- O dwudziestej - skontrował lider, wstając - Ga Ho, idź na łóżko.
Pupil wykonał polecenie właściciela, mozolnie podnosząc się z podłogi, a wokalista podążył za nim wzrokiem. Gdy tylko pies zniknął za rogiem, Dong rozłożył ramiona z wielkim zacieszem na twarzy.
- Nie przywitasz się ze mną? - zapytał wesoło, a GD po prostu go obrócił i wypchnął z mieszkania.
- Nie dzisiaj - odparł, zamykając drzwi.
Chłopak jeszcze chwilę stał po drugiej stronie i coś zrzędził, ale nikt go już nie słuchał. Blondyn dla pewności zasunął jeszcze zasuwę, ponieważ było duże prawdopodobieństwo, że ktoś jeszcze wlezie tutaj bez pukania.
Nie spiesząc się, wrócił do pokoju w momencie, gdy jego kochanek dość brutalnie zepchnął z siebie psa, stękając przy tym głośno. Zwierzak nic sobie z tego nie zrobił, tylko położył obok.
- Naucz go, że się nie skacze po śpiących - obruszył się starszy, robiąc chłopakowi miejsce, przysuwając padniętego Ga Ho do siebie.
- Jeszcze godzinka snu - ziewnął Kwon, całkowicie ignorując uwagę mężczyzny, i okrył się do połowy kołdrą.
Niebieskowłosy nie lubi niedokończonych spraw, więc delikatnie przeniósł Shar Pei na swoją stronę łóżka, po czym zawisł nad visualem, całując go w podbródek.
- Ji Yonggie - wymruczał, a jego usta zostały zaatakowane przez wargi Smoka, który tylko czekał, aż T.O.P weźmie się do roboty. Od razu zaczął lekko drapać jego ciepłe plecy, chcąc go odrobinę pospieszyć.
Starszy nie patyczkował się, tylko natychmiastowo ściągnął bokserki chłopaka. Sam już nie wiedział za co ma się zabrać, by kochankowi było najlepiej, ale wystarczył najmniejszy dotyk, aby ciche westchnięcia uciekły z ust blondyna. W momencie, gdy pragnienie drobnego ciała brało górę, Ga Ho warknął cicho i podgryzł niebieskowłosego za udo. Mężczyzna syknął, odtrącając psa, a G-Dragon myślał, iż za mocno go drapnął, więc przestał, wędrując dłońmi niżej, jednakże pies nie odpuścił. Odsunął się do tyłu, po czym zachował się jak byk, waląc w Seunghyuna, który nie mając się czego złapać, spadł na podłogę obok łóżka. Sam visual nie wiedział co się dzieje, przez co nie zdążył zareagować.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał z oburzeniem lider, patrząc na swojego kochanka, ledwo podnoszącego się do siadu.
Widać było, że jest bardzo wściekły na pupila chłopaka, właśnie przytulającego się do owego właściciela.
- Lepiej zapytaj się Ga Ho - fuknął, a Ji Yong spojrzał na śpiącego psa, by następnie przewrócić oczami.
- Przyznaj się, że z podekscytowania nie potrafiłeś utrzymać równowagi - zaśmiał się krótko, patrząc na naburmuszoną minę starszego.
- Ugryzł mnie nawet - Choi bardzo chciał dać do zrozumienia G-Dragonowi, iż jego pies nie jest taki grzeczny na jakiego wygląda, lecz właściciel nie miał najmniejszego zamiaru słuchać takich rzeczy, które według niego były aktem z zazdrości.
- Przesadzasz trochę - odparł spokojnie młodszy, głaszcząc Ga Ho.
- Jasne, bo mnie można gryźć i drapać, tak? - niebieskowłosy udał obrażonego - Moja krew na bank jest pod twoimi paznokciami. Według mnie, to ty z buszu uciekłeś.
- To oznacza, że mi się podoba - skontrował Kwon, patrząc na swoje paznokcie, ale nie widział tam krwi, po czym przeniósł wzrok na fochniętego Seung Hyun’a.
Czasami zachowywał się jak dziecko, ale było to u niego normalne i przyzwyczajenie się do tego nie zajmowało dłużej niż tydzień. Nigdy nie zrzędził na drapanie, a wręcz pragnął go więcej. Chcąc mu poprawić humor, zaczął go szturchać, cicho mrucząc, gdzie rezlutaty można było ujrzeć praktycznie od razu.
- Będzie coś z tego? - zapytał cicho T.O.P, robiąc słodkie oczka, jednakże Smok pokręcił wesoło głową, nachylił się, krótko całując go w usta, po czym ewidentnie wstał z łóżka i poszedł do łazienki, zostawiajac psa i kochanka w jednym pokoju.
Mężczyzna zmierzył Shar Pei wzrokiem, ale sam nie potrafił odgadnąć, dlaczego pies się tak zachował. Tyle razy dotykał Ji Yonga, a on nie reagował. Może nie chciał, by Choi dotykał jego pana w właśnie taki sposób a nie inny?
- Przecież mnie lubisz - wyciągnął do zwierzaka rękę, lecz on nie miał zamiaru okazać mu choć odrobiny zainteresowania ze swojej strony, więc po prostu odwrócił się tyłem i położył w potarganej pościeli.
Niebieskowłosy westchnął, po czym podniósł się z podłogi i podszedł do jednej z szaf. Wyciągnął z niej swoje wyprane ciuchy, będąc bardzo wdzięcznym za ciężką pracę kochanka. Zawsze zostawiał u niego swoje ubrania, a nawet miały swoją specjalną półkę, na którą były kładzione tuż po wypraniu, pod warunkiem, iż wcześniej je złożył i wyniósł do łazienki. Przebrał się, by następnie zebrać porozrzucane części garderoby, ułożyć je starannie i położyć na stoliku.
Jak to miał w zwyczaju, bez pukania wprował do łazienki, ale ku jemu nie szczęściu, Ji Yong był już ubrany i kończył robić makijaż.
- Mamy jeszcze tyle czasu - zaświergotał starszy, wtulając się w kark viusala.
Zaciągnął się zapachem jego perfum wymieszanych z szamponem oraz płynem do prania, które stworzyły istną łąkę. Blondyn poruszył delikatnie ramionami, dokładnie rozsmarowywując krem na twarzy.
- Złożyłeś ubrania? - zapytał, a T.O.P pokiwał głową - Czekasz, aż dostaną nóżek i tu przyjdą? Łóżka też pewnie nie pościeliłeś.
Choi wywrócił oczami i wyszedł za swoim chłopakiem, który stanął jak wryty, patrząc na ciuchy, które znajdowały się w każdej możliwej części pokoju. Seunghyun jęknął przeciągle.
- To jest złożone? - prychnął młodszy, wychodząc do kuchni - Kłamczuch.
Raperowi szczęka opadła do samej ziemi, a przechodzący obok pies, machający na boki ogonem, uświadomił go, iż to właśnie on zrobił. Z grymasem na twarzy ogarnął wszystko i wyniósł do łazienki, aż w końcu zaburczało mu w brzuchu, więc usiadł przy stole, wpatrując się na tyłek swojego chłopaka, krzątającego się wśród jedzenia. By zabić wiejącą nudę i wszechogarniającą ciszę, włączył radio, wyczekując wiadomości lub jakiejkolwiek normalnej piosenki, w której rytm G-Dragon zacząłby się ruszać. Ga Ho położył się z tyłu pod ścianą, uważnie ich obserwując.
Po paru minutach brzdąkania talerzami oraz metalowymi miskami, lider postawił przed starszym półmisek pełen malutkich sześcianów i odrobiną zielonych warzyw. Wziął jeden z kawałków między palce, który okazał się być mięsem, i delikatnie go przygniótł.
- Skarbie - podjął, niepewnie zerkając na talerz - Ja rozumiem, że mam się odchudzać, ale no…
Kwon obrócił się, patrząc na niego z ukosa.
- To jest dla psa - oznajmił, z powrotem odwracając się do jedzenia zostawionego na blacie.
Speszony niebieskowłosy postawił jedzenie przed Shar Pei.


Po zjedzeniu dość sytego śniadania, lider kazał mu pozmywać, a sam poszedł pościelić łóżko, wiedząc, że zmycie naczyń jest prostszym zadaniem. Nie było tego dużo, ale zawsze te parę talerzy było. Gdy skończył, uslyszał, jak blondyn wygania psa z pokoju do niego.W oka mgnieniu w głowie zaświtał mu pewien pomysł. Miał nadzieję, że wszystko uda mu się zrobić po cichu i zyska trochę czasu.
Według niektórych mógłby to być zly uczynek, ale teraz nawet T.O.P nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Przytulił młodszego od tyłu, poprawiającego poduszki.
- Tak ładnie pościeliłeś - mruknął mu do ucha, po czym obrócił przodem do siebie i rzucił na kanapę, mocno wpijając się w jego usta.
Sam Ji Yong uwielbiał takie niespodziewane ataki ze strony Choi’a, więc nie opierał się, gdy już zaczynał go ponownie rozbierać. Jednakże przerwał pocałunek, słysząc ciche skomlenie. Zawołał swojego pupila po imieniu, lecz nie dane było mu się skupić, ponieważ starszy począł podgryzać jego smukłą szyję, ale z czasem coraz bardziej słyszał piszczenie, które przerodziło się w płaczliwe szczekanie. Złapał Seung Hyun’a za ramiona, patrząc na niego spod byka.
- Gdzie jest Ga Ho? - zapytał złowrogo, a niebieskowłosy wzruszył ramionami, chcąc dalej kontynuować pieszczoty, jednak chłopak go odtrącił, od razu wstając z sofy i nasluchując, gdzie jest pies.
Wszedł do garderoby, otworzył drzwi od jednej z szaf, a ze środka wydostał się Ga Ho, a na widok właściciela, zaskomlał cicho. Visual wziął zwierzaka na ręce, mocno przytulajac do siebie, a gdy się obrócił, ujrzał swojego kochanka, z obojętnym wyrazem twarzy.
- Dlaczego go zamknąłeś? - obciął go wzrokiem, mając ochotę mu przywalić lub przynajmniej czymś rzucić, za próbę pozbycia się jego skarba.
Mężczyzna wzruszyl ramionami. Zaczął powoli nienawidzić tego psa, a przecież tak dobrze się dogadywali. Sam nie wiedział co mu strzeliło do głowy, by się tak zachowywać.
- Będziesz dzisiaj spał ze mną, a tamtego czarnego barana się pozbędziemy, dobrze? - G-Dragon ucałował Ga Ho i głaszcząc go, przeszedł obok oniemiałego Choi’a.
- Gdzie ja mam spać? - zajęczał starszy, idąc za nim jak cień, lecz Kwon nie musiał nawet na niego patrzeć, by już wiedzieć, co z nim zrobić.
- Śpisz dzisiaj w pufie - oznajmił krótko, przechodząc na korytarz, gdzie odstawił psa i założył buty, po czym ubrał Shar Pei w szelki.
Blondyn podgwizdując pod nosem zmierzył do kuchni, gdzie z szafki wyjął smakołyki dla swojego pupila. Oczywiscie Seung Hyun nie szczędził mu wolności i stanął za nim, obejmując go w pasie.
- I tak mi wybaczysz - słysząc pewność siebie płynącą z ust starszego, lider prychnął cicho.
Według niego, przekroczył wszelkie granice jakie istniały, więc po prostu wysunął się z jego uścisku, lecz niebieskowłosy od razu go obrócił przodem do siebie, mierząc wzrokiem. Chłopak przewrócił oczami, ale z drugiej strony, doceniał jego starania.
- Dobra - westchnął, a mężczyzna uśmiechnął się, pokazując swoje dołeczki - Za to, że tak bardzo się starałeś uzyskać moje wybaczenie, coś ci dam.
Uniósł brwi, czekając, aż niegłupi T.O.P zamknie oczy.
- Rozchyl odrobinę usta - wyszeptał młodszy, tuż przy jego nosie, po czym wcisnął mu kawałek wołowego smakołyku do buzi, od razu uciekając.
Choi zszokowany tym, co właśnie posmakował, niemalże to połknął. Wytarł wargi, nie mogąc pozbyć się tego ohydnego smaku.
- Hej! - krzyknął, biegiem ruszajac za kochankiem - Kwon Ji Yong!
Chłopak w połowie był za drzwiami, gdy starszy złapał za klamkę i zaczął ciągnąć do siebie. Pies szczekajac, podbiegł do mężczyzny i złapał go za nogawkę od spodni, a visual śmiał się w głos z powodu wkurzonej miny Seung Hyun’a, który po chwili sam nie mógl się przestać śmiać, ale nadal jego problemem był Ga Ho.
- Odczep go! - machał nogą na wszystkie strony, a pies warczał coraz bardziej i częściowo zdążył już rozpruć materiał.
Blondyn wziął pupila na ręce i czym prędzej ulotnił się za drzwi, zamykając je na klucz. Niebieskowłosy otworzył szeroko oczy, słysząc szczęk zamka.
- Wypuść mnie stąd - zażądał, walac pięścią w drzwi, lecz Ji Yong nie miał na to ochoty - Kwon Ji Yong! Wejdź tutaj, a będę cię prowadzał na smyczy!
- Dlatego wolę iść do studia - młodszy otwartą dłonią klepnął parę razy w drzwi - Nie martw się, powiem, że upiłeś się i leżysz na tarasie.
Spokojnym krokiem wyszedł ze swojej willi, na chwilę tylko zerkając do tyłu, by upewnić się, czy starszy nie miał przypadkiem myśli by skakać z jakiegokolwiek okna. Będąc już trochę dalej, poczuł wibracje w kieszeni.
- Coś się stało, DongWook hyung? - zaświergotał wesoło do telefonu swojego kochanka - Och, T.O.P, jakby to powiedzieć… Jest chwilowo niedysponowany.