Informacje:
Pairing: HanJoo, śladowy KiSol
Typ: Shot
A/N: Mogłabym ostrzec, że jest troszkę bolesne, ale nie chcę się za bardzo zdradzić.
Stwierdziłam dzisiaj, iż to wy, czytelnicy, pomożecie mi tworzyć tego bloga. Jaki zespół, jaki pairing? Pragnę poznać wasze poglądy na stosunki w zespołach, co daje także szanse na zwiększenie ilości ff o danym zespole/pairingu. Nie gryzę, a poznaję.
__________________________________
Późna noc. Czarne BMW przemknęło
przez skrzyżowanie pomimo czerwonego światła. Niezrażony, siedzący z przodu
pasażer zapalił papierosa i uchylił okno, wpuszczając chłodny powiew do środka.
- Dziwka – warknął, zaczesując
kosmyki ciemnych włosów, miotane przez wiatr.
- Nie jesteś niczego pewien –
wtrącił kierowca, tym razem stojąc na świetle i czekając na swoją kolej do
skrętu w lewo.
Usłyszał, dobrze mu już znane,
prychnięcie.
- Przeszukałem całą dzielnicę i w
żadnym z lokali nie przyjmowali nikogo nowego od dwóch miesięcy – wyrzucił
ledwo przypalonego fajka, zaś wzrokiem śledził przechodzących ludzi przed maską
auta. – Łącz fakty, Hyosang. Sam mi powiedziałeś, że ten twój przyjaciel sobie
jakiegoś przygruchał, a potem się tym chwalił na prawo i lewo.
Kierowca westchnął, po czym
skręcił w jedną z mniejszych uliczek, prowadzących do miejscowego osiedla. Bez
problemu wjechał na jego teren, dając tylko znak ochroniarzowi, i podjechał pod
jedną z klatek.
- Drugie piętro, drzwi po prawej
– oznajmił, wyłączając silnik. Usiadł przodem do pasażera. – Tylko nie
rozpierdol całego bloku.
Chłopak uśmiechnął się, pokazując
swoje dołeczki nad ustami, po czym wysiadł, poprawiając swój płaszcz. Wpisał
kod, który podał mu wcześniej Hyosang i wkroczył do środka, od razu pokonując
schody co drugi stopień.
Było to jedno z nowszych osiedli,
więc bloki też wyglądały niczego sobie oraz w środku nie unosił się zapach
ludzkich wydzielin. Zapukawszy do odpowiedniego mieszkania, był zdziwiony swoim
brakiem nerwów. Jeszcze przed chwilą był gotów zabić swojego niczego winnego
przyjaciela, lecz teraz po prostu grała w nim harmonia.
Nie musiał długo czekać, aby
drzwi się otworzyły.
- Han Jiwon? – zapytał bez
żadnych emocji, gdy wysoki mężczyzna zrobił zdziwioną minę, po czym skinął
głową. – Ja od Kidoh.
Nie czekając na odpowiedź,
wparował do środka. Cóż, może i złamał w tej chwili prawo, ale w słusznej
sprawie. Nie zaprzątając sobie głowy zdjęciem butów, zmierzył za dźwiękiem z
telewizora.
Po wejściu do drogo wyszykowanego
salonu prychnął tylko, widząc zszokowaną twarz swojego ukochanego, który skulił
się na skórzanej kanapie.
- Hansol? – chłopak otworzył
szeroko oczy. – Co ty tu robisz?
- Kontroluję, jak pracujesz –
uśmiechnął się do niego i powolnym krokiem podszedł do szklanego stolika, z którego
podniósł szklankę z kolorowym drinkiem. – Więc takie drinki robisz. Ile za nie
dostajesz?
Zapytał i upuścił ów alkohol.
Szkło rozbiło się w drobny mak, zaś napój rozlał na wypolerowaną podłogę. Nie
czuł się z tego powodu winny. Skrzywił się, gdy poczuł ucisk na ramieniu.
- Jak śmiałeś wparować do mojego
mieszkania bez pozwolenia, dodatkowo robiąc burdel? – mężczyzna był od niego
wyższy, ale to nie zraziło Hansol’a w żadnym aspekcie.
- Myślisz, że jeśli jesteś
wyższy, starszy oraz masz tatuaże na połowie swojego ciała, to ci się dam tak
łatwo zgnoić? – wyszarpnął swoją rękę, po czym podszedł do chłopaka siedzącego
na kanapie i złapał go za włosy, ciągnąc w stronę wyjścia. – Już zapomniałeś,
gdzie masz dom?
Popchnął go wystarczająco mocno,
by wpadł z hukiem na drzwi. Bez żadnego zająknięcia zaczął się ubierać.
- Ostrzegam – zwrócił się w
stronę Han’a, który przyglądał się temu wszystkiemu z nietęgą miną. – Jeśli
jeszcze raz go u ciebie znajdę, spalę cały twój pieprzony dobytek.
Uśmiechnął się kpiąco na odchodne
i wyciągnął swojego chłopaka na klatkę schodową, gdzie nie szczędził sobie, by
go poszturchać jeszcze trochę.
Gdy znaleźli się przed autem
Hyosang’a, Hansol otworzył mu tylne drzwi, lecz ten nawet nie drgnął.
- Byungjoo – warknął cicho, nie
chcąc wszystkich wokół obudzić, lecz ciśnienie mu podskoczyło, gdy młodszy
chłopak uniósł głowę w geście sprzeciwu.
- Nie… - tylko tyle zdążył
powiedzieć, gdyż pięść Hansol’a bez problemu dosięgnęła jego twarzy.
W oczach zaszkliły mu się łzy, a
chłodną dłonią dotknął swoją wargę, na której odnalazł krew. Ostatni raz
spojrzał na starszego, ale widząc jego wkurwiony wzrok, już bez żadnego
sprzeciwu wsiadł do auta.
Jechali w zupełnej ciszy, która
od czasu do czasu była przerywana przez Byungjoo, który pociągał nosem. Hyosang
na krótko spojrzał we wsteczne lusterko, lecz nic nie powiedział. Nos chłopaka
był wyraźnie opuchnięty i nawet w takich ciemnościach, oświetlonych tylko przez
mijane latarnie, można było dojrzeć, że zaczyna sinieć.
Podwiózł ich pod dom, gdzie
Hansol serdecznie podziękował mu za transport i tym razem delikatniej wyciągnął
swojego chłopaka z auta. Odprowadził oboje wzrokiem do momentu, póki nie
zniknęli za drzwiami, po czym niespiesznie odjechał, mając w głowie istny mętlik.
Po wejściu do ciepłego
przedpokoju, Hansol aż przymknął oczy, ale za sekundę je otworzył, gdy młodszy
wyszedł do kuchni. Nie miał zamiaru mu tak łatwo odpuścić, więc od razu po
wejściu do pomieszczenia, posadził go na krześle, a sam oparł się o blat, lustrując
go wzrokiem.
- Dlaczego mnie okłamałeś? –
zapytał spokojnie, lecz w środku czuł się nabuzowany jak gazowany napój, gotowy
wybuchnąć po lekkim wstrząśnięciu.
Widząc oczy Byungjoo wlepione w
blat odetchnął tylko i uderzył otwartą dłonią o szafkę, zaś tamten podskoczył.
Byli w swoim własnym domu, więc szansa, ze sąsiedzi to usłyszeli była równa
zeru.
- Boli – wyszeptał, podniósłszy
załzawione oczy na swojego chłopaka.
Hansol zacisnął usta w cienką
linię, wyciągając z zamrażalnika zamrożone mięso, które w kolejności zawinął w
ścierkę i przycisnął do nosa chłopaka, aż ten syknął. Słysząc ciche
podziękowanie, wrócił do swojego poprzedniego miejsca.
- Chciałem zacząć pracować, byś
miał dla mnie w końcu więcej czasu, ale wszędzie potrzebowali kogoś z doświadczeniem,
by stał za barem i… no wiesz – wyjaśnił, mówiąc ledwo słyszalnie. – Wtedy
pojawił się Jiwon. Zobaczył, że bardzo chcę to robić i zaproponował mi swoją
pomoc…
- I poleciałeś do niego, jak
jakaś tania dziwka – skwitował Hansol, którego uwadze nie uszedł moment, jak
młodszy zacisnął dłonie w pięści. – Nie kręć, tylko przyznaj się, że w łóżku na
dzień dobry u niego wylądowałeś.
- Odkąd razem zamieszkaliśmy, od
razu było wiadome, iż to ty będziesz na nas zarabiał. Mnie kazałeś się dalej
uczyć – zadrżał pod wpływem ataku nieopanowanego płaczu i pokręcił głową. –
Potem pojawił się Hyosang i zabrał mi ciebie. Przed, czy po pracy, chodziłeś do
jego studia i tworzyliście jakąś pieprzoną muzykę, z której nic nie macie. –
uniósł bardziej głos i rzucił okład na stół, patrząc starszemu wyzywająco w
oczy. – Kiedy ostatnio okazałeś mi jakąś czułość? Ile razy jeszcze muszę dostać od ciebie, byś
w końcu mnie zauważył i zaopiekował jak wcześniej? Myślisz tylko o tym jebanym
studio oraz Kidoh.
Nie mogąc dłużej wytrzymać jego
oskarżeń, podszedł bliżej i nachylił się, by spojrzeć mu prosto w twarz.
- Pewnie przez te dwa miesiące,
to Jiwon poświęcał ci więcej uwagi, co? – zapytał swoim i tak już słodkim
głosem. Zadziwiała go nieulękłość chłopaka. – Twoja pierwsza „wypłata” była
jego pieniędzmi, zgadłem? By dostać te pieniądze, to musiałeś mu coś od siebie
dać.
- Gdy przyniosłem je do domu, to
byłeś wniebowzięty. Chwaliłeś, a nawet pokazałeś, jak bardzo mnie kochasz. Przez
te dwa miesiące wiele razy myślałem, że Jiwon lepiej by się mną zaopiekował, bo
ty myślisz tylko o kasie. – wysyczał, odpychając
go, po czym wstał, pospiesznie wychodząc z kuchni.
Oczywiście nie zaszedł daleko, bo
został złapany tuż przy drzwiach od ich sypialni.
- Dupa cię swędziała i sobie
przygruchałeś jakiegoś wytatuowanego bęcwała – Hansol złapał go za koszulkę i
szarpnął, by na niego spojrzał.
- Zazdrościsz, ponieważ w końcu
znalazłem prawdziwego mężczyznę, który dba o moje potrzeby. – wyszarpnął się,
czym prędzej chowając do pokoju, bo doskonale wiedział, że im więcej powie, tym
bardziej rozwścieczy starszego.
- Prawdziwego mężczyzny, tak? Ja
ci pokażę, kogo tak naprawdę potrzebujesz – uśmiechnął się cwanie i wyzbył się swojego
paska ze spodni, wchodząc za Byungjoo do pokoju. Od razu zauważył strach w jego
oczach, o co mu właśnie chodziło. – Widzę, że zapomniałeś już, co dla ciebie
zrobiłem.
- Nie chciałem, abyś mi pomagał. Sam
to uczyniłeś, więc przestań wmawiać mi jakieś niestworzone rzeczy. Zresztą,
teraz prosiłem cię o pomoc, ale ty wolałeś lecieć do Hyosang’a, jak aniołek na
skrzydełkach – widząc, jak Hansol przekłada w dłoni pasek tak, by trzymać go
metalowymi częściami na zewnątrz, przełknął z trudem ślinę i wyciągnął w jego
stronę dłoń. – Zostaw mnie w spokoju.
- Gdybyś cokolwiek potrafił i nie
wyznał mi miłości, to nie miałbyś żadnego problemu z prawem, a ja bym się nie
wtrącał. Zrozum w końcu. Jesteś liderem nieudaczników tego świata – złapał w
mocny uścisk wystawioną rękę, po czym przyciągnął go do siebie. – Więc zamknij
wreszcie swoją jadaczkę, bo…
- Bo co? Uderzysz mnie? – fuknął mu
w twarz, miotając się. – Gdzie jest ten czuły Hansol, którego poznałem na
ulicy? Stałeś się tyranem, który nie potrafi nic innego zrobić, tylko załatwiać
wszystko siłą.
Widząc zawahanie ze strony
starszego, uśmiechnął się kpiąco.
- No proszę, uderz mnie, zgwałć,
a nawet zabij – zachęcał. – Wtedy staniesz się taki sam, jak Dongsung.
Wraz z momentem wypowiedzenia
tego imienia, ręka Hansol’a uniosła się, zaś pasek bez żadnego świstu uderzył
młodszego prosto w twarz. Cichy brzęk metalu rozniósł się w głowie Byungjoo,
który padł na kolana, dłonią trzymając się za skroń. Po dosłownej sekundzie, spomiędzy
palców zaczęła płynąć szkarłatna krew.
- Zastanawiam się, czy Jiwon także
teraz przybędzie ci z pomocą – odrzucił pasek na łóżko, a w następnej kolejności
pchnął chłopaka na podłogę i ściągnął z niego dolne partie ubrań.
Otumaniony chłopak przekręcił
głowę, starając się ogarnąć sytuację. Gdy Hansol go popchnął, uderzył potylicą
o twardą posadzkę, przyprawiając się o kolejne cierpienie. Chcąc zapobiec dalszemu
rozwojowi tej niebezpiecznej sytuacji, uniósł się a łokciach, lecz starszy
złapał go za ręce i znowu spowodował jego upadek. Tak bardzo nie poznawał teraz
swojego chłopaka, aż łzy zaczęły wypływać mu z oczu, chociaż obiecał sobie, że
już nigdy nie pokaże swojej słabości.
Jego łzy oraz bezowocne ruchy
samoobrony podjudziły Hansol’a jeszcze bardziej. Przycisnąwszy jego nadgarstki tuż
nad zakrwawioną głową, wyjął swoją męskość zza rozpiętych spodni i zaczął w
niego wchodzić. Nierozciągnięte wejście utrudniało mu wsunięcie większej części
trzonu, ale znalazł na to sposób. Im mocniejsze ruchy bioder wykonywał, tym
bardziej się zagłębiał.
Z każdym kolejnym ruchem
starszego, Byungjoo jęczał bezradnie, aż za którymś razem ból stał się nie do zniesienia
i zaczął po prostu krzyczeć. Krzyczał z nadzieją, że ktoś go usłyszy, pomoże uwolnić
się od ukochanego człowieka, który aktualnie nie zwracał uwagi na to, jak
wielką krzywdę mu wyrządził. Zaprzestał panicznego wrzasku, gdy poczuł ciepłą
dłoń na swojej twarzy. Otworzył zaciśnięte powieki. Nie był w stanie uwierzyć,
że Hansol go głaskał. Robił to czule, podczas, gdy swoim penisem rozrywał mu
duszę.
- Przestań – poprosił, a kolejna
łza przepłynęła po dłoni starszego.
- Kiedy bzykałeś się z Jiwon’em,
to krzyczałeś, by robił to dalej, więc dlaczego ja mam przestać? – zapytał słodko
i mocno zacisnął palce na jego policzku.
Rządziła nim teraz czysta nienawiść,
nie tylko do ukochanego, ale także do całego istniejącego świata.
Jeszcze tego samego dnia, tuż po
wschodzie słońca, Hansol ze względu na to, iż miał dzień wolny w pracy, udał
się do studia, w którym uwielbiał przebywać już od dobrych kilkunastu miesięcy.
W dość przestronnym pokoju
słychać było szum pracującego komputera, zaś trzy monitory ustawione obok
siebie wyświetlały ten sam, czarny obraz. Hansol siedział z przyjacielem na skórzanej
kanapie z nogami zarzuconymi na stolik przed nimi, i wyraźnie zamyślony
pociągał papierosa.
- Okłamywał mnie przez dwa
miesiące – westchnął, zaś Hyosang spojrzał na niego uważniej. – Ciężko haruję, żeby
miał na wszystkie swoje zachcianki i co dostałem? Wlazł do łóżka twojemu
przyjacielowi.
- Nie masz pewności – zauważył
Kidoh i usiadł przodem do niego, kładąc ramię na oparciu. – Nawet jeśli, to
Jiwon nie był świadom tego, iż on kogoś ma. Nigdy o to nie pyta.
- W dupie to mam, bo ważne jest
to, co zrobił Byungjoo.
- A ty, zastanowiłeś się chociaż
raz, czego on tak naprawdę od ciebie potrzebuje?
Hansol uciekł wzrokiem gdzieś w
bok, po czym zgasił papierosa, drugą dłonią przeczesując swoje czarne włosy. Hyosang
zdołał zauważyć, że znowu ma poczucie winy. Było tak za każdym razem, gdy się
pokłócili.
- Uderzyłem go – mruknął, patrząc
się pustym wzrokiem na swoje buty, po czym spojrzał na Kidoh. – Paskiem.
- Jak mocno?
Skrzywił się, słysząc to pytanie.
- Leciała mu krew – odparł i
zdjął nogi ze stolika. – Wkurwiłem się, bo porównał mnie z Dongsung’iem. Oberwał
sprzączką, a ja w ogóle nie przejąłem się jego stanem. Potem… - tu się zaciął,
więc wstał z kanapy i podszedł do dystrybutora wody, nalewając sobie trochę do
plastikowego kubeczka i upijając łyk. – Zmusiłem go do stosunku.
- Gorzej, niż ostatnio –
skwitował tamten, zaś Hansol prychnął tylko.
- Gorzej? – zapytał uniesionym
głosem. Po prostu już się nie kontrolował. – Człowieku. Ja go zgwałciłem!
Zgwałciłem osobę, którą kocham. Jego porównanie było jak najbardziej trafne. Stałem
się tyranem, który potrafi tylko bić – w tym momencie wrzasnął sam na siebie, rzucając
kubeczkiem o ścianę. – Kretyn!
Hyosang widząc, że ten jest gotów
wszystko roznieść, poderwał się z kanapy i złapał go za ręce, patrząc prosto w
oczy.
- Uspokój się.
- Jak mam być spokojny? – warknął
mu w twarz, starając się wydostać z jego uścisku. – Uwolniłem go od tego
pieprzonego psychopaty, a nim się obejrzał, ja zrobiłem się jego klonem. Zniszczyłem
dzieciakowi życie. Chciałem go chronić, ale z czasem zacząłem bić. Jak mam go
bronić przed sobą? To już jest koniec. Straciłem najważniejszą osobę dla
swojego serca.
Ostatnie słowa wyszeptał, patrząc
w głębię ciemnych tęczówek przyjaciela.
- To nie jest koniec, Hansol –
odparł cicho, puszczając go. – To może być początek nowej drogi w twoim życiu.
Widząc zszokowaną minę młodszego,
po prostu przysunął się do niego i połączył ich usta w krótkim, ale czułym
pocałunku. Gdy skończył, drzwi do studia otwarły się, a w nich stanął wysoki
mężczyzna w długim, szarym płaszczu oraz kapeluszu.
Kidoh przełknął z trudem gulę w
gardle. Nie spodziewał się jego wizyty. Nie dzisiaj.