Informacje:
Paring: Sangdo x HojoonTyp: Shot
A/N: Ciąg dalszy "Pepero Kiss", z dedykacją dla pewnej Zuzanny~
Z miejsca siedzącego dziękuję J.Mour, która, nie zważając na wczesną porę (godzina dziewiąta rano hah.), pomogła mi ogarnąć fabułę rzucając pomysłami na prawo i lewo. Dziękuję także nauczycielce od polskiego, gdyż ani razu nie zwróciła mi uwagi, że bawię się telefonem. :')
____________________________________
Jęknięcie zawiasów.
Drzwi od dormu B uchyliły się nieznacznie, zaś niewysoka
postać wślizgnęła się do środka, od razu zmierzając w stronę pokoju, gdzie
spała tylko dwójka z zespołu ToppDogg. Ponownie, bez najmniejszego szelestu,
znalazła się w wyznaczonym miejscu. Upewniwszy się, że osoba na górze
piętrowego łóżka twardo śpi, przykucnęła, kładąc chłodną dłoń na ramieniu
chrapiącego mężczyzny.
- Sangdo – szepnął Hojun, delikatnie trzęsąc ramieniem
młodszego, który zawiercił się niespokojnie, po czym drgnął znacznie,
otwierając oczy. Już miał się zapytać, co starszy robi u nich w dormie, gdy ten
pokazał mu palcem przy swoich ustach, aby zachował ciszę. – Chodź, szybko.
Yoo ledwo przetarł oczy, a ubrania w jednej sekundzie
znalazły się w jego dłoniach.
- Hyung, co się… - nie dokończył pytania, gdyż Hojoon
fuknął, natychmiastowo go popędzając.
Po ubraniu się, nie do końca rozbudzony, pozwolił wyciągnąć
się starszemu na korytarz. Dosłownie wypchnięty z dormu, cudem złapał jeszcze w
ręce płaszcz.
Pomimo zbliżającej się wiosny oraz świecącego słońca, śnieg
twardo leżał w każdym możliwym miejscu; a i prognozy nie były zbyt ciekawe.
Przebrnąwszy przez niewielkie zaspy, wsiedli do vana na tylne siedzenie.
- Możemy już jechać – westchnął tancerz, zamykając drzwi,
odrobinę kładąc się na nogach Sangdo, który nie mógł przestać ziewać.
- Czy mam to odebrać jako porwanie? – zwrócił się do
starszego, gdy samochód ruszył spod ich mieszkania.
Hojoon, zdjąwszy z głowy czapkę, oparł mu głowę na ramieniu,
smukłymi palcami wodząc po jego kolanie. Nie mogący się doczekać odpowiedzi
Yoo, objął go ramieniem, przymykając oczy.
Był pewien, że ukochany hyung nie porwał go w złym celu.
Prędzej, czy później, i tak się dowie, co takiego wpadło do głowy tancerza.
Wolał teraz się zdrzemnąć, niż potem mu marudzić, że jest zmęczony.
Widząc, jak młodszy przysypia, Jeon wyciągnął swój telefon i
włączył wiadomości, po czym dźgnął go w bok, aby na niego spojrzał. Z uśmiechem
zamachał mu komórką przed nosem, zaś ten zaśmiał się, kręcąc głową.
Ujął w dłoń brodę starszego, następnie nachylił się,
składając krótkie muśnięcie na jego ustach.
- Usunę ci tę wiadomość – zagroził cicho, lecz niezrażony
Hojun, pstryknął go delikatnie w nos.
- Tylko spróbuj, a zrobię ci taki najazd na konta, że nie
będziesz wiedział co jest czym – mrugnął do niego, odwracając się tyłem.
Sangdo poczochrał mu ciemne włosy, by następnie oprzeć się
policzkiem o jego głowę i odpłynąć w krainę snów, gdzie to właśnie tancerz był
głównym bohaterem.
Przerywana przez wyboje, oraz natarczywe promienie
słoneczne, drzemka niezbyt dodała energii Sangdo, ale nie mógł też zbytnio
narzekać, bo w końcu dojechali na miejsce. Po wyjściu z auta, stanął przed
ogromnym budynkiem, który był podpisany jako hala olimpijska. Zadarł głowę, z lekkim skrzywieniem na twarzy, i wpatrzył
się w wysokość budowli na tle błękitnego nieba.
Oczywiście hyung nie dał mu się długo napatrzeć, ciągnąc go
do środka, jak małe dziecko, za rączkę. Gdy znaleźli się wewnątrz, młodszy ze
zdziwienia otworzył szeroko oczy i usta. W miejscu, gdzie niegdyś znajdowała
się murawa, było ogromne lodowisko, jednak nie tylko ono tak go zadziwiło, lecz
także jakikolwiek brak żywej duszy. Nawet nie zauważył kiedy Jeon się ulotnił,
zaraz wracając z łyżwami.
- Wszystkiego najlepszego – odparł wesoło, podając mu jedną
parę, ale Yoo patrzył na niego, jak na muchomora urwanego z choinki.
Widząc to, starszy zaśmiał się w głos. Tak jak planował. Udało
mu się zakręcić biednego dongsaeng’a w taki sposób, że nawet nie wiedział, jaki
dziś dzień. Chcąc się jeszcze z niego po cichu pośmiać, przysiadł na ławce,
zakładając łyżwy, jednocześnie kątem oka obserwując niepewne ruchy młodszego.
- Żartujesz sobie? – zapytał cicho, siadając obok i
wciągając na nogi łyżwy
- Szczególnie w twoje dwudzieste drugie urodziny - pokiwał
głową Hojun, po czym zawiązał mu sznurówki, by w następnej kolejności zaciągnąć
go na jeszcze puste lodowisko. – Ależ ja dawno nie jeździłem…
Z lekkim zachwianiem wkroczył na lód, zaś Sangdo bez
problemu wszedł, od razu pędząc przed siebie, jakby w jakimś sklepie rozdawali
darmo żarcie. Nie przejąwszy się tym, niespiesznie ruszył z miejsca, aby nie
obić sobie zbytnio czterech liter, lecz w pewnym momencie Yoo podjechał do
niego i złapał go za dłoń, fundując mu przejażdżkę w stylu ferrari na torze.
Po niespełna kilku minutach, lodowisko zaczęło się zapełniać
ludźmi, ale to im nie przeszkadzało w wspólnej jeździe za ręce.
- Podoba się? – młodszy musiał mówić troszkę głośniej, gdyż
szum pochodzący od rozmów wokół odrobinę utrudniał im wzajemną komunikację.
- Mógłbym ciebie o to samo zapytać – odparł Jeon, gdy
dongsaeng ponownie mocnym ruchem przeciągnął go do przodu.
Obróciwszy się, ostatnie co ujrzał ze swojego przyjaciela,
to nogi wyrzucone w górę, gdyż ktoś z impetem na niego wpadł. Nim starszy
zdążył ogarnąć sytuację wzrokiem, jakiś dzieciak z krzykiem przejechał obok
Hojoon’a rykoszetem.
- Jadę! – zaczął nerwowo wymachiwać rękoma na boki, na
chwilę obecną mając gdzieś młodszego leżącego pod jakimś grubasem. Musiał
ratować własny tyłek.
Bez wdzięku, lecz z czystą paniką wymalowaną w oczach
zawrócił do Sangdo, aby mu pomóc, lecz ten już dawno wstał i od razu do niego
zaczął jechać, co niestety skończyło się zderzeniem ich obojga. Padli na twarde
podłoże z głośnym stęknięciem, jakoby skoszeni przez serię pocisków na wojnie.
- Możemy już zejść? – szept Yoo ledwo co dotarł do uszu Jeon’a,
aczkolwiek intensywnie skinął parokrotnie głową.
Nie chcąc ryzykować kolejnymi upadkami, drogę do bramki
pokonali na czworakach.
Zdjąwszy pokrewne rolkom buty śmierci, z uśmiechami na
ustach udali się do kawiarenki, która znajdowała się nieopodal stadionu. Tam,
zasiedli jak najdalej od okien, aby psychofanki nie mogły ich dojrzeć.
Gdy dwie gorące czekolady oraz talerz pełen podłużnych
galaretek w czekoladzie dotarły do ich stolika, bez słowa zatopili usta w słodkim
napoju, paluszki pozostawiając na później.
- Ym… Sangdo-ah? – starszy niepewnie go zaczepił, gdyż
tamten był strasznie pochłonięty w telefonie, lecz zareagował na swoje imię. –
Jesteś szczęśliwy?
Chłopak zaśmiał się w głos, odstawiając kubek na blat, zaś
komórkę schował do kieszeni kurtki. Specjalnie nachylił się nad stołem, żeby
niepożądani nie usłyszeli ich rozmowy.
- Dziękuję ci, hyung. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszych
urodzin – uśmiechnął się szczerze, acz spoważniał, widząc odrobinę posępną minę
starszego. – Powiedziałem coś nie tak?
Hojoon przełknął z trudem ślinę, nie odrywając wzroku od
młodszego, jednocześnie wzbierając w sobie odwagę.
Odetchnął, na chwilę spoglądając na gorącą czekoladę, by
następnie ponownie spojrzeć na chłopaka, nie kryjąc błysku w oczach.
- Gdybym dał ci teraz coś, co jest najważniejsze w moim
życiu, dałbyś radę się tym zaopiekować? – zapytał prosto, pewnie i bez
najmniejszego mrugnięcia okiem, przez co Sangdo zszokowany zamrugał
kilkakrotnie, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Hyung – zaśmiał się nerwowo, zastanawiając się, jak
dowiedzieć się czegoś więcej. – O co ci...
- Tak, czy nie? – przerwał mu, widocznie domagając się
jednoznacznej odpowiedzi.
Młodszy wzdrygnął się. Nie miał choćby najmniejszego pojęcia,
dlaczego Hojun tak nagle zmienił swoje nastawienie względem niego.
- Tak… - szepnął, zaś Jeon wsunął dłoń do kieszeni płaszcza.
– Wszystko, co dostanę od ciebie, będzie miało u mnie jak najlepiej.
Krępująca cisza zapadła między nimi, a chmura napięcia
wisiała nad stolikiem jak mgła. W pewnym momencie, tancerz wyjął zaciśniętą w
pięść dłoń z kieszeni i skierował ją w stronę Yoo. Gdy ją otworzył, niewielkie,
pluszowe serce ujawniło się przed oczami młodszego, którego dosłownie zatkało.
- Sangdo-ah.
Usłyszawszy swoje imię, uniósł brązowe tęczówki znad serca.
- Oddaję ci swoje serce – Hojoon wstał z krzesła i ujął dłoń
Sangdo, kładąc na niej breloczek, po czym zacisnął jego palce. – Weź je,
proszę.
Ten nadal nie potrafił wyjść z szoku. Nigdy nie pomyślałby,
że tak szybko uda mu się zdobyć swojego hyunga. Według niego, to do tej chwili,
która właśnie ma swoje miejsce, brakowało jeszcze kilku miesięcy. Dopiero po
paru sekundach na jego ustach zagościł pełen szczęścia uśmiech. Schowawszy serduszko
do wewnętrznej kieszeni kurtki, tuż przy swoim prawdziwym sercu, ujął dłonie
starszego, delikatnie gładząc kciukami ich wierzch.
- Kocham cię – mruknął, by nikt inny, tylko Hojun go
usłyszał.
Widząc, jak tancerz wymownie patrzy na czekoladowe
galaretki, pokręcił tylko głową.
- Nie będą nam potrzebne.
Uniósł się odrobinę z krzesła i w momencie, kiedy ich usta
połączyły się w pełnym miłości oraz szczęścia pocałunku, zasłonili się
rozłożoną kartą menu.
Z zarumienionymi policzkami wsiedli do vana, najpierw jadąc
do dormu B. Hojoon, dosłownie przez całą drogę, ani na sekundę nie puścił dłoni
młodszego, jednocześnie korzystając z wygodnej poduszki pod głowę, którą było
jego ramię. Drugiej stronie to nie przeszkadzało, a było nawet bardzo wskazane,
bo w końcu czuł, że hyung jest, tylko i wyłącznie, jego.
Kiedy podjechali pod dorm, tancerz z niechęcią odsunął się
od Sangdo, lecz ten niespodziewanie złapał go za rękę, wyciągając z auta.
- Tak szybko chcesz uciec, hyung? – zerknął do tyłu i puścił
mu oczko, z szerokim uśmiechem zaprowadzając go do mieszkania.
Tam, od razu, bez zbędnych powitań, skierowali się do
pokoju, który Yoo dzielił z najstarszym. Oczywiście Taeyang był w środku, w
ciszy tworząc kolejne piosenki, nawet nie zwracając większej uwagi na Jeon’a,
dość głośno padającego na łóżko.
- Jennie hyung, możemy porozmawiać na osobności? – nie czekając
na odpowiedź Kima, Sangdo zabrał go z pokoju, pozostawiając ukochanego samemu
sobie.
Jednakże. Nie musiał długo czekać, bo już po chwili, młodszy
pojawił się z powrotem i zamknął za sobą drzwi na magiczny kluczyk, zabrany
raperowi.
Z tajemniczym uśmiechem zbliżył się do łóżka i niespiesznie
na nie wszedł, przez co tancerz intensywniej odczuwał uginający się pod jego
ciężarem materac. Hojun, wstrzymawszy oddech, gdy się nad nim nachylił, dopiero
przy czułym pocałunku odetchnął głęboko, niepewnie splatając swoje dłonie na
karku młodszego. Jakimś dziwnym odruchem podkulił nogi z powodu doznanej
przyjemności, która w szybkim tempie rozchodziła się po jego ciele, jak
trucizna.
Wokalista bardzo dokładnie obcałował twarz hyunga, lecz
pchnięty pożądaniem, zszedł na jego szyję, nie szczędząc swoich zębów, aby naznaczyć
tę piękną oraz zadbaną skórę. Głuche stęknięcie wydostało się z gardła Jeon’a,
którego nie zdążył przytłumić dłonią, karcąc siebie myślach, chociaż Yoo nie
widział w tym nic złego. To był dla niego znak, że takie delikatne pieszczoty sprawiały
przyjemność Hojun’owi.
Całkowicie tracąc nad sobą panowanie, gdyż składało się na
to wiele czynników obecnych przy byciu idolem, Sangdo namiętnie zagłębił się w
wargach starszego, zaś palcami, ledwo wyczuwalnie, rozpiął jego spodnie, dłonią
od razu wędrując za bokserki.
Poczuwszy, co wyprawia młodszy, odepchnął go od siebie,
aczkolwiek ten nadal na niego napierał, opuszkami palców już wodząc po członku
Hojoon’a, przez co spiął się cały, zaciskając mocno powieki.
- Przestań – warknął, dłonie zaciskając na jego bluzce i
mocno ją rozciągając.
Jak za sprawą magicznej różdżki, Yoo wyzbył się swojego
popędu w oka mgnieniu, od razu wtulając się w hyung’a.
- Hojoon-ah, przepraszam. – szepnął mu do ucha, które musnął
parokrotnie w ramach jakichkolwiek przeprosin. - Naprawdę nie chciałem ci
zrobić nic złego.
Zapiąwszy spodnie, starszy przesunął się pod ścianę, robiąc
Sangdo miejsce. Gdy położył się obok, bez słowa dał mu się przytulić od tyłu,
chociaż nadal trudno było mu się pozbyć wypieków z policzków.
Wolną dłonią zaczął głaskać rękę wokalisty, uśmiechając się
pod nosem.
- Jeszcze trochę, Sangdo-shi – odparł, chytrze spoglądając na
białą ścianę, wyobrażając sobie przyszłość.
Trudno było mu się przyznać, że tak naprawdę, dłoń Sangdo mu
ani trochę nie przeszkadzała.
Wiesz, nie mogłam się powstrzymać w wymyślaniu fabuły dla mojego dziecka, które ma urodziny wtedy co ja :')
OdpowiedzUsuńOgółem, nie mogę się powstrzymać i muszę to napisać, bo nie zdzierżę normalnie...
Ja nie wiem, jak ludzie mogą omijać Twojego bloga z tak zajebistymi opowiadaniami o Topp Dogg? Albo może inaczej. Jak mogą Ci nie komentować czegoś, co jest czystą perfekcją? Zero błędów, super składnia, humor co chwilę, że mi prawie wszelkie feelsy wyszły na zewnątrz, no i CO NAJWAŻNIEJSZE, akcja dzieje się tak jak powinna, że po skończeniu czytania mam ochotę skoczyć z mostu i zabić się w rzece kolejnych feelsów, bo pragnę więcej i więcej...
Ale nie, dobrych blogów przecież w internecie nie ma co szukać. :"))
Wyraziłam bulwers, a teraz mogę iść umierać dalej, bo moje serce od miłości cukru wyszło na spacer. Uwielbiam czytać ficki gdzie obie postacie są albo seke, albo nie ma między nimi takiego podziału, że... SEME - skurwiel jakich mało, macho z dupy wzięty, któremu po poznaniu uke mięknie serce i staje się supi-dupi hepi, no i jedyne o czym myśli to seks, UKE - płacząca ciota, która się rumieni i płacze co pięć minut i bije Cię łapka, bo przecież obronić się nie umie i musi polegać tylko na seme... :')
No i wracając do ficka (bo znów odpływam z bulwersami...), JA CHCĘ KOLEJNĄ CZĘŚĆ, BO TAK. Napisz, i pozwól mi umrzeć raz jeszcze :'))))